A pan nie jest zbyt spokojny, jak na stopera? Nie wypadałoby czasem krzyknąć i ustawić kolegów na boisku?
Żeby nie być dodatkiem do drużyny, ale jej częścią nie można bać się odpowiedzialności. Każdy musi dać coś z siebie. Gra na mojej pozycji polega na dobrym ustawieniu, także kolegów przede mną i po bokach. Zapewniam, że nie mam żadnych problemów z komunikacją.
Zagrał pan świetny mecz na mundialu w Korei w 2002 roku i wydawało się, że mamy stopera na lata. Euro 2012 będzie dla pana rekompensatą za te wszystkie kontuzje?
Miałem różne problemy. Życie nauczyło mnie, że trzeba mieć sporo pokory, bo wszystko może się zmienić w jednej chwili. Musiałem wychodzić z wielu kontuzji, budować formę od początku, ale to naprawdę duża nauka. Cieszy mnie to, że po niepowodzeniach zawsze się podnosiłem. Mówi się, że co cię nie zabije, to wzmocni i taka jest prawda. Dzięki tym wszystkim przykrym doświadczeniom jestem lepszy, mocniejszy. Mam 32 lata i chciałbym teraz swoją wiedzę mądrze sprzedać na Euro.
Jak ma się zaplanowany urlop, to już tydzień wcześniej nie puszcza się dzieci do przedszkola, żeby się od kogoś nie zaraziły...
Wiem, co ma pan na myśli, ale nie mam zamiaru jakoś specjalnie podchodzić do tematu Euro 2012. Musze skupiać się na najbliższych wydarzeniach. Zagrać w najbliższym meczu, wywalczyć sobie miejsce w pierwszym składzie, dostać powołanie na kolejne zgrupowanie. W Turcji też nie mam możliwości, żeby coś odpuścić. Przez to, że liga rozpoczęła się z opóźnieniem, będziemy grać co trzy dni. Przez ostatnie 19 zagrałem w sześciu spotkaniach i nie narzekam na urazy. Wiem jedno - jeśli będzie zdrowie, będzie też forma na odpowiednim poziomie.
Nie za późno wyjechał pan zagranicę?
Za późno, teraz jestem mądrzejszy o tę wiedzę, jednak z drugiej strony - nie ma o czym mówić, bo żadnej konkretnej propozycji wcześniej nie dostałem.
Gra w Lidze Mistrzów dodaje pewności siebie?
A ile ja się w niej nagrałem? Cztery mecze? Gdyby tych spotkań było więcej, mógłbym powiedzieć, że jestem doświadczony. Chociaż rzeczywiście te rozgrywki to za każdym razem wielkie święto, hymn Ligi Mistrzów brzmi prawie tak pięknie, jak hymn Polski. Powtarzam - prawie.
Mówi się o problemach na środku obrony, tymczasem od ponad roku kontuzjowany jest Sebastian Boenisch i po lewej stronie wydaje się robić jeszcze większa wyrwa.
Znowu widzę to inaczej. Czy Boensich, czy Jakub Wawrzyniak, czy mój kolega z Trabzonsporu Piotr Brożek, który gdy tylko nie ma kontuzji zawsze ma miejsce w pierwszym składzie - wszyscy gwarantują wysoki poziom. Naprawdę da się to wszystko poukładać.
Wojciech Szczęsny za plecami daje stoperom większy spokój?
Wojtek to postać na tyle bardzo pewna siebie, że udziela się to nie tylko obrońcom, ale całej drużynie. Grałem z jego tatą w Wiśle, teraz gram z nim... Łączę pokolenia, to bardzo miłe uczucie.
Nie uważa pan, że Smuda ma komfort? Trzech z Borussii Dortmund, trzech z Trabzonsporu, dwóch z Arsenalu - wystarczy tylko nie zepsuć.
Na pewno przywozimy z klubów jakieś przyzwyczajenia, ale myślę, że Smuda i tak próbuje wprowadzić to, co robił ze wszystkimi swoimi drużynami. Gra wysokim pressingiem, szybki odbiór piłki. Cały czas się na tym skupiamy.
Z Włochami pierwszy raz zagracie w nowych koszulkach. Nie będzie panu brakowało orzełka na piersi?
Będzie brakowało, ale widocznie taki jest znak czasu, że na koszulkach pojawi się teraz logo reprezentacji. Orzełka będziemy mieć wszyscy w sercu.
Rozmawiał we Wrocławiu Michał Kołodziejczyk