Jeśli mnie pamięć nie myli, w pierwszej drużynie debiutował nie w ekstraklasie, tylko w europejskich rozgrywkach klubowych, w Luksemburgu. Krótko mówiąc, szatnia piłkarska jest jego drugim domem. Książka to żartobliwa opowieść o języku używanym przez ludzi futbolu. Szanujący się dziennikarze poważnych pism, radia i telewizji unikają żargonu piłkarskiego, ale nie można udawać, że nie ma takich słów i zwrotów, jak: siatka, tunel, okienko, wapno, klej, drewno, deska, szarańcza, żółtko, as kier, dziadek, klepka, fałszerz, gaz, pas, plaster, rogal, kaczka, setka, sęp, sodówa, sprężyna, padlina, swojak, skład desek i papy, oddychanie rękawami i wiele innych, których nie pamiętam, ale muszę je znać.

Urok tych słów używanych powszechnie na boiskach i trybunach polega na tym, że żadne z nich nie oznacza tego, z czym się w pierwszej chwili kojarzy. Na przykład okienko to górny róg bramki, a sprężyna to określenie sytuacji, w której piłka odbija się od klatki piersiowej bramkarza. To jest język łatwy, ale tylko dla wtajemniczonych.

Rosłoń nie tylko to wszystko zebrał alfabetycznie, ale też każde hasło rozwinął, przetłumaczył na polski, dodał soli i pieprzu w postaci swoich doświadczeń i cytatów ze znanych trenerów. W efekcie powstało smaczne danie lub deser po padlinie ze swojakiem, czterema setkami, dwoma wapnami, a wszystko dlatego, że grał skład desek i papy.

I jeszcze jedno: Rosłoń tym różni się od innych piłkarzy-autorów książek, z Waynem Rooneyem i Davidem Beckhamem włącznie, że on swoją napisał sam.