Rz: Przed Agnieszką Radwańską mecz o półfinał Australian Open (zacznie się w nocy z poniedziałku na wtorek ok. godz. 2) z Wiktorią Azarenką. Rywalka twierdzi, że od jesieni ubiegłego roku Agnieszka poprawiła grę, jest bardziej agresywna. Czy to tylko kurtuazja, czy właściwa ocena?
Tomasz Wiktorowski:
Z reguły kurtuazji w wypowiedziach jest mnóstwo, na dobrą sprawę można byłoby wymazać kilka słów, pozmieniać nazwiska i okaże się, że dziewczyny powtarzają przed każdym meczem te same zdania. Ale jest trochę racji w tym co mówi Azarenka.
Zauważył pan u Agnieszki zmiany również pod względem odporności psychicznej?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Pozytywną cechą u Agnieszki jest to, że nie pokazuje na korcie zbyt wielu emocji. Zachowuje raczej kamienną twarz. Ale gdy zaczyna zaciskać pięść, krzyczeć "come on", to bardzo pozytywny znak. Myślę, że ma mocną głowę, ale też nie przesadzałbym z komplementami w tym względzie. Jeśli Agnieszka jest należycie skoncentrowana, to stać ją na znakomite wyniki. Utrzymanie koncentracji przez 2 godziny meczu jest ogromną sztuką. Proszę popatrzeć na kierowców rajdowych. Kierowca musi być maksymalnie skoncentrowany przez 15, 20 minut odcinka specjalnego. Po takiej dawce kierowca wygląda na wycieńczonego. Wydaje się, że to banalna czynność, przecież on tylko siedzi i jedzie. Jednak koncentracja jest gigantyczna. Panowanie nad nerwami jest ogromnym wyzwaniem. Trzeba radzić sobie z tłumem, bo nie gramy na kortach, na które przychodzi 5 osób. Na meczach w Melbourne ich po kilka czy kilkanaście tysięcy.