Reklama

W niedzielę wyścig Paryż - Roubaix

Mówią o nim „Piekło północy” albo „Klasyk klasyków”. Prawie 260 km do celu, w jednej piątej po wąskich ścieżkach wyłożonych kostką brukową, niekiedy pamiętającą czasy Napoleona. Ta kostka to znak firmowy wyścigu Paryż – Roubaix, od ponad stu lat największej atrakcji kolarskiej wiosny

Aktualizacja: 08.04.2012 10:16 Publikacja: 07.04.2012 01:01

W niedzielę wyścig Paryż - Roubaix

Foto: AFP

Ten wyścig pokazuje, że nie trzeba wielkich gór, by zapewnić wielkie przeżycia. Wystarczą wystawione na kaprysy pogody płaskie tereny północnej Francji i wspomniane granitowe ścieżki, a raczej kocie łby.

Kibice myślą zwykle, że „Piekło północy" to nazwa oddająca okrutne warunki jazdy, ale ci, którzy ją wymyślili, chcieli raczej zapisać w pamięci zacierające się ślady, jakie w okolicy zostawiła I wojna światowa.

Paryż – Roubaix nie jest jedynym wyścigiem, który przebiega po kamiennym bruku, ale jego ścieżki mają wyjątkową sławę. Są trochę jak odcinki specjalne rajdu samochodowego. W tym roku jest ich 27, liczą razem 51,5 km. Każdy odcinek ma swój numer (im bliżej mety, tym niższy) i każdy ma wskaźnik trudności wyznaczony w pięciogwiazdkowej skali. Pięć gwiazdek (ekstremalnie trudna trasa) przyznano w tym roku czterem odcinkom: Aulnoy-lez-Valenciennes – Famars (po 142 km, długość 2600 m), Trouée d'Arenberg (po 172 km, 2400 m), Mons-en-Pévele (po 208,5 km, 3000 m) i Le Carrefour de l'Arbre (po 240,5 km, 2100 m).

To tam rozstrzygają się losy wyścigu. Trouée d'Arenberg (nr 16) to miejsce, gdzie liderzy zazwyczaj odjeżdżają od peletonu. Mons-en-Pévele (nr 10) jest odcinkiem z dwoma zakrętami po 90 stopni, na których upadki są regułą. Na Carrefour de l'Arbre (nr 4) przeważnie już widać zwycięzcę.

O zabytkowy bruk trzeba dbać, Francuzi o tym nie zapominają. Od lat istnieje Towarzystwo Przyjaciół Wyścigu Paryż – Roubaix, którego celem jest konserwacja i naprawa sławnej kostki. Pracują przy tym głównie uczniowie okolicznych szkół ogrodniczych. Ta dbałość ma także znaczenie dla bezpieczeństwa kolarzy – na luźnym bruku znacznie łatwiej o wywrotkę.

Reklama
Reklama

Sławę wyścigu tworzy także pogoda. W przypadku „Piekła północy" podział jest prosty: wyścig jest suchy lub mokry. Inaczej mówiąc, uczestnicy jadą w kurzu lub w błocie. Innych wariantów nie ma. Na mecie kolarze zawsze są brudni i niezależnie od tego, czy pył zatyka im gardła, czy błoto pokrywa wszystko od czubka kasku po pięty, idą pod prysznice na równie sławnym jak sam wyścig torze kolarskim w Roubaix, gdzie zawsze jest meta.

Warto patrzeć na ten wyścig, bo od startu sprzed zbudowanego dla Ludwika XV zamku w Compiégne do mety na historycznym welodromie dzieje się tyle, że można pisać książki (kilka już zresztą napisano). To są opowieści o strategii przetrwania, o pokonywaniu cierpienia i o radości wygrywania. Uczestnicy na mecie mówią z dumą, że pokonali piekielną trasę, że ją poskromili, ale trasa z Compiégne do Roubaix też poskramia kolarzy.

– Żeby tu wygrać, musisz pokochać te piekielne kocie łby – twierdzą jedni. Bernard Hinault, pięciokrotny mistrz Tour de France zapewniał po pierwszym starcie: – Ten wyścig to jakaś bzdura. Obiecywał, że nigdy nie wróci, ale, jak wielu innych, słowa nie dotrzymał. Większości uczestników chyba przyświeca zdanie wielkiego angielskiego poety Johna Miltona z „Raju utraconego": – Lepiej rządzić w piekle, niż służyć w raju.

Transmisja 110. wyścigu Paryż – Roubaix w niedzielę od godz. 13 w Eurosporcie.

Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama