To będzie wyjątkowy dzień. Najpierw mecz naszych piłkarzy z Czechami, a nad ranem w niedzielę (polskiego czasu) do ringu wyjdzie Adamek, by walczyć z Chambersem.
To pojedynek o przyszłość. Obaj są pewni swego, ale polski pięściarz, w odróżnieniu od Amerykanina, jest powściągliwy w wypowiedziach. Szybki Eddie na każdym kroku podkreśla swoją wyższość i twierdzi, że bez problemów poradzi sobie z byłym mistrzem świata wagi półciężkiej i junior ciężkiej.
Chambers stawia w tym starciu na szybkość. Miał zaskakująco lekkich sparingpartnerów, w niczym nie przypominających stylem walki Adamka. Ten z kolei miał większych i cięższych od Chambersa, ale twierdzi, że robili podczas zajęć to, czego od nich oczekiwał trener Roger Bloodworth.
Ostatnie treningi, które miałem okazję oglądać w Jersey City w gymie Ziggiego Rozalskiego, przyjaciela i współpromotora Adamka, potwierdzają słowa polskiego boksera. Jest szybki, dynamiczny i przekonany, że podoła zadaniu. To będzie jego druga walka po przegranej z Witalijem Kliczką we Wrocławiu. W marcu pokonał na Brooklynie Nagy'ego Aguilerę, teraz poprzeczka zawieszona jest znacznie wyżej. Chambers to pięściarz lepszy o klasę, pytanie tylko, w jakiej będzie formie po czternastomiesięcznej przerwie i czy wywietrzał mu już z głowy nokaut, który w 2010 roku zafundował mu w ostatniej rundzie Władymir Kliczko.
Roger Bloodworth analizował większość znaczących walk Chambersa. – Zrobiliśmy wszystko, co trzeba. Mamy za sobą 90 rund sparingowych i kilka obozów. Tomek z walki na walkę jest lepszym pięściarzem, ale Eddie nie będzie łatwym rywalem. To inteligentny chłopak, wie, o co w ringu chodzi. Ale w tym pojedynku musi być przygotowany na 12 ciężkich rund.