Po przegranym meczu Polska – Czechy powiedziałeś, że czujesz się rozczarowany jak... Niestety nie możemy powtórzyć jak bardzo!
Muniek Staszczyk: Nie zależy mi na krytyce dla samej krytyki. Ale musimy traktować się poważnie i uświadomić sobie, co straciliśmy, żeby wiedzieć, gdzie jesteśmy.
Wygrywając z Czechami 1:0, mielibyśmy pierwsze miejsce w grupie i gralibyśmy dziś w ćwierćfinale na Stadionie Narodowym z Portugalią, wobec której nie mamy takich kompleksów jak wobec Niemców. Niestety, skończyło się klasyczną polską sytuacją: „Miałeś chamie złoty róg, ostał ci się jeno sznur". Byłem na wszystkich trzech meczach i wbrew temu, co mówią piłkarze, nie widziałem walki do końca. O to mam największą pretensję. Przecież nie chodzi tylko o pomalowanie sobie twarzy i zabawę. Piłka jest męską grą. Przykładem służą Ukraińcy, Szwedzi, Chorwaci, Irlandczycy. Oni pokazali, jak się walczy do końca. Nasi nie. Dziwi mnie, gdy mówią, że nie wiedzą, co się stało. Jak można opowiadać takie bajki? Proszę sobie wyobrazić, że schodzę z estrady i nie wiem, co śpiewałem.
A Smuda?
Nie byłem jego fanem, bo po roku pracy z reprezentacją widziałem, że nie potrafi wygrać żadnego meczu z poważnym przeciwnikiem. Okazało się też, że nie umie przygotować zespołu do trzech meczów. Przecież zagrał dobrze tylko 90 minut. Pierwszą połowę z Grecją, niecałą drugą połowę z Rosją i 15 minut z Czechami.