Była jedną z naszych największych nadziei na olimpijski medal, nawet złoty. Ale pęknięta w dwóch miejscach kość śródstopia całkowicie je rozwiała.
– Pierwszy etap rehabilitacji potrwa co najmniej sześć tygodni – twierdzi doktor Krzysztof Ficek, opiekujący się Włoszczowską. – Badania wykazały nowe uszkodzenia. To zmienia taktykę leczenia. W tym momencie skupiamy się na wygojeniu tkanek miękkich. Na szczęście nie wymaga to operacji. Później będziemy leczyć kość skokową, o której uszkodzeniu dowiedzieliśmy się dopiero po szczegółowych badaniach.
Włoszczowska już wcześniej mówiła, że jej wyjazd do Londynu miałby sens tylko wtedy, gdyby była w stanie walczyć o medal. – Jestem zawiedziona, ale płakać nie zamierzam. Spodziewałam się tego. Miałam trzy dni, by się z tym pogodzić. Na rower wsiądę ponownie, dopiero kiedy będę w pełni zdrowa – opowiadała mistrzyni świata (2010) i wicemistrzyni olimpijska, siedząc na wózku z nogą w gipsie.
Na cud nie liczy. Wie, że w tym sezonie do rywalizacji już nie wróci – całe leczenie może potrwać trzy miesiące. Mówi, że musi sobie znaleźć jakieś zajęcie. Ale humoru nie traci.
– Sześć tygodni bez ruchu to dużo czasu – wszyscy radzą, bym wzięła się do pisania książki – żartowała. – Będę trzymać kciuki za kolegów i koleżanki z reprezentacji. Zastanawiam się nad wyjazdem do Londynu. Czy wystartuję na igrzyskach w Rio de Janeiro? Jest szansa. Mój chłopak obiecał, że pozwoli mi się ścigać jeszcze przez cztery lata, bo jestem taka dzielna.