Obaj medalu olimpijskiego jeszcze nie mają. 30-letni Dołęga mógł go przywieźć już z igrzysk w Pekinie. Walkę o brąz w kat. 105 kg przegrał z Rosjaninem Dmitrijem Łapikowem minimalnie wyższą (o 0,07 kg) wagą ciała. Był wściekły. Chciał udowodnić, że jest silny psychicznie. Zerwać z opinią, że nie ma głowy do wygrywania.
Do Aten cztery lata wcześniej nie pojechał, bo w jego organizmie wykryto podwyższony poziom testosteronu. Ale wrócił po dyskwalifikacji i zdobył trzy tytuły mistrza świata (2006, 2009, 2010). Pobił rekord w rwaniu (199 kg). Po igrzyskach w Pekinie przeszedł operację obydwu kolan.
Specjaliści twierdzą, że w Londynie zawodnik Zawiszy Bydgoszcz może sprawić niespodziankę. Tym bardziej, że zabraknie tam jednego z faworytów Andrieja Aramnau. 24-letni Białorusin kilkanaście dni temu doznał urazu mięśnia uda. Miał bronić złota. W Pekinie ustanowił dwa rekordy świata i jeden olimpijski: w rwaniu (200 kg), podrzucie (236 – olimpijski) i dwuboju (436). Potem wygrał jeszcze plebiscyt na najlepszego sportowca Białorusi, ale na taki sukces przygotowany nie był. Wciągnęło go nocne życie, dwukrotnie został złapany na jeździe samochodem pod wpływem alkoholu. Ministerstwo sportu zdyskwalifikowało go na dwa lata, odebrało 5 tysięcy dolarów miesięcznego stypendium. W dodatku Aramnau popadł w konflikt z trenerem kadry, zrzucił na niego winę za kontuzję.
Dołęga przez kłopoty ze zdrowiem nie pojechał w ubiegłym roku na mistrzostwa świata w Paryżu. Jedyny medal dla polskiej reprezentacji zdobył tam broniący tytułu z Antalyi Adrian Zieliński (85 kg). Dźwigać zaczął w wieku siedmiu lat. W sali w Mroczach, gdzie na co dzień trenuje, przyczepił do tablicy zdjęcie Szymona Kołeckiego. Wicemistrz z Sydney i Pekinu unosi na nim palec do góry, wskazując 23-letniemu Zielińskiemu, ile dni zostało do igrzysk, najważniejszej imprezy jego życia.
Jeszcze dwa lata temu pewnym kandydatem do medalu byłby pochodzący z Osetii Południowej Arsen Kasabijew. Ale po zdobyciu mistrzostwa Europy (kat. 94 kg) jego kariera mocno wyhamowała. Na MŚ w Antalyi był piąty, w Paryżu rok później dopiero 12. Walczył z kontuzją kolana, trenował z mniejszymi obciążeniami. W majowych mistrzostwach Polski spalił wszystkie trzy próby w rwaniu, do podrzutu w ogóle nie wyszedł. By pojechać na igrzyska, musiał zaliczyć sprawdzian przed przedstawicielami ministerstwa sportu i polskiego związku.