Bikini na placu defilad

Siatkówka plażowa. Najbardziej prestiżowy adres na igrzyskach i kłótnie o to, co ma być odkryte

Publikacja: 30.07.2012 02:41

Mariusz Prudel i Grzegorz Fijałek rozpoczęli turniej w Londynie od porażki z Łotyszami

Mariusz Prudel i Grzegorz Fijałek rozpoczęli turniej w Londynie od porażki z Łotyszami

Foto: PAP, Petr David Josek Petr David Josek

Korespondencja z Londynu

Kilka dni temu nad siatkówką plażową zawisły czarne chmury. Igrzyska w Londynie mają być najbardziej mokrymi w historii, prognozy mówiły, że przez dwa tygodnie nie przestanie padać. Istniała obawa, że najbardziej seksowna konkurencja straci to, czym przyciągała tysiące kibiców na trybuny – skąpe stroje. Zamiast bikini – koszulki z długimi rękawami i leginsy. Ewentualnie długie getry.

W wieczornych sesjach, przy 17 stopniach i wietrze, nikt nie odważy się na plażowy strój, ostatni mecz zaczyna się o 22. Anglicy, których przez rok starano się zainteresować rozgrywkami, kusząc skąpymi ubraniami zawodniczek, narzekają , że ktoś zepsuł im zabawę. Nie tylko pogoda, bardziej pomysł z nocnym graniem.

– Też wolimy grać w bikini, ale najważniejsze jest  zdrowie. Jeśli ktoś przychodzi na mecze siatkówki tylko po to, żeby podziwiać nasze kształty, nie powinien być smutny, bo cieplejsze stroje też są bardzo obcisłe. To jest Londyn i środek nocy, chyba nikt nie liczył, że będziemy chciały marznąć – mówiła Australijka Tamsin Hinchley.

Na igrzyskach w Pekinie na trening siatkarek przyszedł George Bush. Zawodniczki były zaszczycone, a że każdy zdobyty punkt zwykły fetować delikatnym klapsem, Misty May-Treanor po zagraniu piłki przez Busha zwróciła się do niego: „Please, have a one, Mr. President". Prezydent zdecydował się poklepać ją po plecach.

Siatkówka plażowa jest także najpopularniejszym sportem wśród brytyjskich polityków. Okazało się, że rząd zamówił 410 biletów, podczas gdy na przykład na zawody lekkoatletyczne – 246. Premier David Cameron na boisko ma kilka kroków ze swojej siedziby na 10. Downing Street.

Arena do siatkówki plażowej w Londynie jest najefektowniej położona ze wszystkich. Prawie cztery tysiące ciężarówek  zwoziły tony piachu z kamieniołomu Godston do samego centrum miasta – na Horse Guards Parade, największy plac defilad, położony tuż przy Pałacu Buckingham. Z najwyższych części trybun widać Big Bena, London Eye, katedrę Westminster i Parlament. Spodziewanych jest nawet pół miliona kibiców, jedno spotkanie może obejrzeć piętnaście tysięcy.

– W takich warunkach jeszcze nie graliśmy. Są turnieje w Starych Jabłonkach czy Klagenfurcie, gdzie zawsze jest dużo fanów, ale Londyn przerósł nasze oczekiwania – mówi „Rz" Mariusz Prudel.

Para Prudel – Grzegorz Fijałek w sobotę przegrała swój pierwszy mecz na igrzyskach z Łotyszami Aleksandrsem Samoilovsem i Ruslansem Sorokinsem 1:2 (21:12, 15:21, 12:15). Polacy byli rozczarowani, ale nie zrozpaczeni. Mówili, że brakowało im zgrania. – Na tie-break wyszliśmy mocno skoncentrowani, ale dwa błędy w końcówce sprawiły, że przegraliśmy – tłumaczył Fijałek, chociaż tak naprawdę Polacy dobrze zagrali tylko w pierwszym secie.

Prudel z Grzegorzem Fijałkiem to najbardziej utytułowana para siatkówki plażowej w Polsce, pierwsza, której udało się dostać na igrzyska. W 2009 roku wywalczyli mistrzostwo Polski i od tamtej pory już w nich nie startują, wolą rozgrywki World Tour, które dają prestiż i pieniądze. Najlepsze pary są w stanie zarobić kilkaset tysięcy dolarów rocznie, Polacy nie są jeszcze w ścisłej czołówce, ale tuż przed igrzyskami na turnieju w Berlinie zajęli trzecie miejsce.

– Od debiutu na igrzyskach w Atlancie siatkówka plażowa zrobiła olbrzymi skok do przodu. Ludziom spodobały się nie tylko stroje siatkarek, to po prostu bardzo atrakcyjna konkurencja. Oni są w tym piachu jak gladiatorzy, muszą być bardzo wszechstronni. Jest atak, obrona, dłuższe akcje, to wszystko w bardzo dynamicznym tempie.

Bilety na Londyn sprzedały się w lipcu 2011 roku, najdroższe po 450 funtów. W Polsce nieźle wyglądają mistrzostwa mężczyzn, na które składa się kilkanaście turniejów, gorzej jest z mistrzostwami kobiet. Mamy ośrodek w Łodzi, od trzech lat funkcjonuje szkoła, wszystko jest metodycznie poukładane. –  W Londynie nasze szanse oceniam na pierwszą ósemkę, ale chciałbym, żeby w Rio było już lepiej – mówi „Rz" trener Andrzej Warych.

Fijałek – Prudel to jedyna nasza para, która ma mocnego sponsora – Orlen. W formie sprzed roku Polacy mieliby szansę na medal, jednak w październiku Fijałek naderwał mięsień uda i do kwietnia nie grał w siatkówkę. Na boisku doskonale się rozumieją, poza nim – różnie. Nie są przyjaciółmi, nie spędzają razem wolnego czasu. Różnią się charakterami, Mariusz jest spokojny, Grzegorz porywczy – zawsze ma wiele do powiedzenia trenerowi, sędziom. Nie są typem „Beach Boys": jeden żonaty, drugiego ślub czeka w sierpniu. Nie piją, rzadko imprezują.

Trenerem Polaków jest Słowak Martin Olejnak. Na zawody przychodzi w dresie reprezentacji Austrii, bo prowadzi także siostrzaną parę Schweiger. One były pierwsze, z Polakami dogadał się tak, że siostry mają priorytet.

– W tym sezonie mieliśmy olbrzymie problemy z przygotowaniami. Kontuzja Grześka spowodowała, że tak naprawdę nie wiemy, na co nas stać. Marzyłem o medalu, ale już pierwszy mecz pokazał, że może być ciężko. Grzesiek i Mariusz to dwa różne charaktery, ale na boisku najważniejsza jest komunikacja. Nad tym musimy popracować – mówi „Rz" Olejnak.

Dzisiaj wieczorem w drugim meczu grupowym Polacy zmierzą się z faworytami do złotego medalu – Amerykanami Jacobem Gibbem i Seanem Rosenthalem.

Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium