My mamy dyskusję o olimpijskim tenisie po klęsce Agnieszki Radwańskiej, a Brytyjczycy po zwycięstwie Andy Murraya. Szkot w finale pokonał Rogera Federera a ostatnia wygrana piłka była jak wystrzał z pistoletu startowego dla kibiców. Centralny kort Wimbledonu oszalał z radości, Murray pobiegł do loży i utonął w objęciach najbliższych. Londyńskie gazety skrupulatnie wyliczały kolejność uścisków: najpierw dziewczyna Kim Sears, potem matka Judy, ojciec Will i brat Jamie.
Murray chciał zostać pierwszym Brytyjczykiem od 76 lat, który wygra turniej wimbledoński, ale miesiąc temu nie dał rady właśnie Federerowi. Szwajcar był od niego lepszy także w finale US Open w 2008 roku i Australian Open przed rokiem. Na igrzyskach nadeszła chwila zemsty. - Poniosłem wiele porażek, z którymi nie potrafiłem się pogodzić. Może to zwycięstwo będzie dla mnie punktem przełomowym w drodze na szczyt. To, co się wydarzyło jest dla mnie niewiarygodne. Złoty medal igrzysk jest ważniejszy od Wimbledonu, ten finał miał dla mnie największe znaczenie - mówił Murray. Jak dotąd Szkot nigdy nie wygrał Wielkiego Szlema, nie poradził sobie także cztery lata temu na igrzyskach w Pekinie.
Dla Brytyjczyków złoto olimpijskie nie znaczy jednak tak wiele, jak dla niego samego. - Kariera Murraya zawsze będzie niekompletna, jeśli nie przełamie się w turnieju ważnym dla tenisa. Zwycięstwo na igrzyskach, po pokonaniu Novaka Djokovicia i Federera, tenisistów będących najwyżej w rankingu, może traktować tylko jako punkt w drodze do wielkiej formy - tłumaczył komentator Daily Telegraph.
Nazajutrz po triumfie Murraya angielskie gazety na pierwszych stronach dały zdjęcia Usaina Bolta, żeglarza Bena Ainslie, albo kolarza Chrisa Hoya. Sukces szkockiego tenisisty traktowany był trochę jak puchar pocieszenia. „Federer zakończył igrzyska ze srebrem, ale siedemnaście razy wygrał Wielkiego Szlema, nie ma więc wielkich powodów do zmartwień." - napisał „Evening Standard".
- Murray nauczył nas, by raczej mieć wobec niego nadzieje, niż oczekiwania. Czy Federerowi mniej się chciało? Być może, ale trudno to stwierdzić. Czy Murraya poniósł tłum? Jeśli tak, to ten sukces mu się należał, skoro udźwignął presję własnej publiczności. Niewykluczone, że teraz nadejdą czasy Murraya, tenis się zmienił, on sam też. Wtedy złoto z igrzysk zaświeci pełnym blaskiem - to Kevin Mitchell z Guardiana.