Reklama
Rozwiń
Reklama

Amerykanie nie zostawili złudzeń

Powtórka sprzed czterech lat: zespół USA pokonał w olimpijskim finale Hiszpanię 107:100

Publikacja: 13.08.2012 02:53

Z piłką Kobe Bryant

Z piłką Kobe Bryant

Foto: AFP

Do końca meczu zostało około 30 sekund, kiedy Amerykanie zaczęli się cieszyć, tak jak lubią najbardziej: wysoki wyskok, a potem zderzenie w powietrzu. Pokaz mocy, która jest w stanie złamać każdego. Zobaczył to cały świat, a w niedzielę poczuli Hiszpanie - jedyny zespół, który mógł marzyć o detronizacji USA.

Potem trener Mike Krzyzewski po kolei ściskał tych, którzy siedzieli na ławce rezerwowych, a  Chris Paul stał na linii rzutów wolnych. Trafił, czy nie, nie miało już znaczenia. Amerykanie byli pewni zwycięstwa, a w zmianę losu przestali wierzyć rywale.

Serge Ibaka siedział na ławce i patrzył smętnie na parkiet, po twarzy Pau Gasola płynęły łzy. Znów się nie udało, jak cztery lata temu w Pekinie, choć znów było tak blisko. Do ostatniej kwarty Hiszpanie mierzyli się  z Amerykanami jak równy z równym.

Juan Carlos Navarro walczył na obwodzie z Paulem i Deronem Williamsem. Rudy Fernandez stawiał dzielnie opór LeBronowi Jamesowi, a bracia Gasol nie byli gorsi od amerykańskich środkowych. To jednak nie wystarczyło. Amerykanie mają taką siłę, że jeśli sami sobie nie przeszkodzą, to nie ma na nich mocnych.

Gdy James miał słabszy moment, to wchodził za niego Kevin Durant, Kobego Bryanta w każdej chwili może zastąpić Russell Westbrook, a brodaty James Harden  trafia za trzy punkty nawet z najdziwniejszej pozycji.

Reklama
Reklama

O to, by nadmiar gwiazd nie przeszkadzał sobie na parkiecie, dba Krzyzewski – trener z uniwersytetu, człowiek który ma w USA większy autorytet niż jakikolwiek szkoleniowiec z NBA.

Skończyło się tak, jak wszyscy przewidywali, że będzie, ale Hiszpanom należą się brawa za to, że próbowali.

Brązowy medal zdobyli Rosjanie, którzy pokonali 81:77 Argentynę.

Finał: USA – Hiszpania 107:100 (35:27, 24:31, 24:24, 24:18).

Do końca meczu zostało około 30 sekund, kiedy Amerykanie zaczęli się cieszyć, tak jak lubią najbardziej: wysoki wyskok, a potem zderzenie w powietrzu. Pokaz mocy, która jest w stanie złamać każdego. Zobaczył to cały świat, a w niedzielę poczuli Hiszpanie - jedyny zespół, który mógł marzyć o detronizacji USA.

Potem trener Mike Krzyzewski po kolei ściskał tych, którzy siedzieli na ławce rezerwowych, a  Chris Paul stał na linii rzutów wolnych. Trafił, czy nie, nie miało już znaczenia. Amerykanie byli pewni zwycięstwa, a w zmianę losu przestali wierzyć rywale.

Reklama
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Sport
Warszawa biegnie po rekord. W niedzielę odbędzie się 47. Nationale Nederlanden Maraton Warszawski
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Sport
Znajdą się pieniądze na modernizację Polonii? Los inwestycji w rękach radnych
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama