Villas-Boas nie chce się mścić na Chelsea

Portugalski trener Tottenhamu w środę skończył 35 lat. Najlepszy prezent na urodziny? Może zwycięstwo w sobotę nad Chelsea

Publikacja: 20.10.2012 01:01

Villas-Boas nie chce się mścić na Chelsea

Foto: Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported

Na Stamford Bridge Andre Villas-Boas wytrzymał tylko dziewięć miesięcy, bo zadarł z gwiazdami. – Teraz wiem, że nie powinienem wprowadzać zmian w tak agresywny sposób – przyznaje się do błędu. Ale sobotnich derbów Londynu nie traktuje jak zemsty.

– Ten mecz nie decyduje o przyszłości obydwu drużyn. Może dać nam trzy punkty, ale nie da żadnego trofeum – zauważa. I przypomina, że jego zawodnicy mają własne rachunki do wyrównania. Gdyby Chelsea nie wygrała Ligi Mistrzów, to oni występowaliby dziś pewnie w fazie grupowej tych najbardziej prestiżowych rozgrywek. A tak musieli jej ustąpić miejsca. Rywale stanęli im też na drodze do Pucharu Anglii, eliminując ich w półfinale.

Tottenham zajmuje w Premiership piąte miejsce. Po słabym początku sezonu wygrał cztery ostatnie mecze, w tym z Manchesterem United (3:2), pierwszy raz na Old Trafford od 23 lat. Chelsea jest liderem, jeszcze w lidze nie przegrała, ale na White Hart Lane nie potrafi zwyciężyć od 2005 roku. W sobotę trudno jej będzie przerwać tę złą serię.

Minęło trochę czasu, zanim w nowym klubie zaakceptowano Villasa-Boasa. Gwiazdy kwestionowały jego metody treningowe, nie podobała im się taktyka i styl gry. Ale napięcia w zespole to już podobno przeszłość. – Nie ma żadnego konfliktu. Wszyscy stoimy murem za trenerem – przekonuje Steven Caulker. 20-letni obrońca, nazywany przez Villasa-Boasa „gwiazdą przyszłości", w podstawowym w składzie debiutował we wspomnianym meczu na Old Trafford, który stał się mitem założycielskim drużyny, a kibicom na Wyspach przywrócił wiarę w umiejętności Portugalczyka.

Dziennikarze znów chętniej piszą, że choć pochodzi z bogatej, arystokratycznej rodziny o angielskich korzeniach, nie nosi wysoko głowy. Że jego młodszy brat, rocznik 1982, jest aktorem. Że Andre planował zostać dziennikarzem sportowym, bo wiedział, że kariery jako piłkarz nie zrobi, ale spotkał sir Bobby'ego Robsona. A potem trafił pod skrzydła Jose Mourinho, który mówił o nim „moje oczy i uszy".

Villas-Boas był jego asystentem i w Porto, i w Chelsea, i w Interze, ale nie zamierzał być jego klonem. – Mamy różne osobowości i inne spojrzenie na futbol. Szanuję Jose, ale teraz chcę pracować samodzielnie, bez ograniczeń, bez martwienia się, co on powie – tłumaczył w 2009 roku, gdy opuszczał Mediolan.

Wrócił do Portugalii, do Akademiki Coimbra. Dwa lata później, już w pierwszym sezonie, zdobył z Porto potrójną koronę. Został najmłodszym trenerem, który zwyciężył w europejskich pucharach. Nie dzieli trofeów na lepsze i gorsze. Nie rozumie, dlaczego w Anglii występy w Lidze Europejskiej traktuje się jak karę. I chce z Tottenhamem pokazać, że wygrywanie w tych rozgrywkach też może sprawiać przyjemność. Ale wcześniej dobrze byłoby pokonać Chelsea.

Transmisja meczu Tottenham – Chelsea w sobotę o 13.40 w Canal+ Gol

Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie