Ruszył nowy sezon NBA: stare porachunki i nowe nadzieje

To będzie sezon pogoni za marzeniami: jedni będą ścigać uciekające pierścienie, inni pragnienie wielkości, a jeszcze inni zdrowie

Publikacja: 03.11.2012 00:01

Ruszył nowy sezon NBA: stare porachunki i nowe nadzieje

Foto: AFP

Gonić będą w Los Angeles i to w obu częściach: tej kibicującej Lakersom i tej trzymającej z Clippersami. Bo od pewnego czasu to już nie jest wstyd. Od kiedy w Clippersach są Blake Griffin, Chris Paul i Caron Butler Clippersi stali się kandydatami nawet do mistrzostwa. Teraz doszedł tam 40-letni Grant Hill, który wciąż liczy na zdobycie pierwszego pierścienia. Podobnie jest w drugiej części Los Angeles. W Lakers pojawili się trzej mężczyźni, którym do pełni szczęścia brakuje tytułu. Wszyscy im powtarzają, jak są wielcy i wspaniali, ale mistrzostwa nigdy nie zdobyli.

Steve Nash (38 lat), Dwight Howard (26) i Antawn Jamison (36) dołączyli do Kobe Bryanta, Pau Gasola i Metta World Peace (kiedyś Ron Artest), i stworzyli jeden z najsilniejszych (a na pewno najdroższy) zespołów w całej lidze. Dla Nasha to ostatni dzwonek na mistrzostwo, ma już 38 lat i jeśli nie uda mu się teraz z Lakersami, to nie uda się chyba już nigdy. Zaczął nowy etap, ściął nawet włosy, ale na otwarcie przełknął porażkę z Dallas Mavericks 91:99. Nie tak miał wyglądać marsz na szczyt, ale nawet najlepsi zawodnicy potrzebują trochę spokoju. Howard ma więcej czasu przed sobą niż Nash, ale nie chce czekać. W Orlando Magic już mu było za ciasno, nie miał szans na mistrzostwo i szukał nowego adresu, ale do Lakers trafił trochę przypadkiem i powtarza, że to "szczęście w nieszczęściu". Marzył o tym, by trafić do Brooklyn Nets, którzy do Nowego Jorku przenieśli się z New Jersey.

Nie chciał być znienawidzony jak LeBron James. Nie chciał, by kibice czuli się zdradzeni i gwizdali na niego. Marzył, by wszyscy go kochali, ale w Orlando czuł się nieszczęśliwy. Wiedział, że w Magic przez najbliższe kilka lat nie ma szans na zdobycie upragnionego mistrzostwa, dlatego postanowił odejść.

LeBron James odszedł z Cleveland i wreszcie odebrał upragniony pierścień. Po to dołączył do Miami Heat i naraził się na nienawiść kibiców Cavaliers. Po to umówił się z Chrisem Boshem, że on z zimnego Toronto też przeniesie się na słoneczną Florydę, gdzie czekał już Dwyane Wade.

Teraz, kiedy jest mistrzem NBA, poczuł się jeszcze pewniej i ogłosił, że chce być najlepszym zawodnikiem w historii. Jeśli chce być największy, musi zdobywać kolejne tytuły. Droga do drugiego mistrzostwa stoi przed nim otworem, zwłaszcza że do Miami przeniósł się 36-letni Ray Allen.

W Celtics twierdzą, że już o Allenie nie pamiętają, wykasowali jego numer z telefonów, nie poznaliby na ulicy. W zeszłym sezonie to Miami zatrzymało Boston w finale Konferencji Wschodniej i odejście do Heat jest uważane za zdradę. Allen ma też swoje krzywdy. Czuł się niechciany, bo Celtics byli gotowi oddać go w zeszłym sezonie, a dodatkowo kontrolę nad drużyną coraz bardziej przejmował młody Rajon Rondo.

W Chicago mają inny problem, zastanawiają się czy dwóch zawodników będzie w stanie zastąpić jednego. Derrick Rose ciągle jest kontuzjowany, więc do Bulls ściągnięto starego znajomego Kirka Hinricha i dodatkowo Nate'a Robinsona. Pierwszy ma dać spokój, drugi energię i fantazję, czyli cechy, które łączy w sobie Rose. Bulls, mając w składzie jeszcze Joakima Noaha i Carlosa Boozera, ciągle są groźni, a kiedy wróci Rose, do Chicago może wrócić też pierwsze od czasów Michaela Jordana mistrzostwo.

W tytuł wierzą też mocno w Oklahomie. Byli blisko już ostatnio, ale lepsi od Kevina Duranta i Russella Westbrooka okazali się LeBron i spółka. Tuż przed startem sezonu kibiców zaskoczyło odejście z Thunder Jamesa Hardena. Jego słynna broda będzie teraz rozbawiać kibiców Houston Rockets. Najlepszy rezerwowy poprzedniego sezonu nie mógł porozumieć się w sprawie nowego kontraktu. Zamiast niego do Oklahomy trafił m.in. Kevin Martin i finaliści poprzedniego sezonu będą teraz równie silni.

W Phoenix spróbują załatać dziurę po odejściu Nasha i Hilla. W nowej taktyce i z nowym rozgrywającym będzie się próbował odnaleźć Marcin Gortat. Polski środkowy wie, że łatwo nie będzie, ale wierzy, że da sobie radę. Chce być liderem nowej drużyny i ma na to szansę.

Gonić będą w Los Angeles i to w obu częściach: tej kibicującej Lakersom i tej trzymającej z Clippersami. Bo od pewnego czasu to już nie jest wstyd. Od kiedy w Clippersach są Blake Griffin, Chris Paul i Caron Butler Clippersi stali się kandydatami nawet do mistrzostwa. Teraz doszedł tam 40-letni Grant Hill, który wciąż liczy na zdobycie pierwszego pierścienia. Podobnie jest w drugiej części Los Angeles. W Lakers pojawili się trzej mężczyźni, którym do pełni szczęścia brakuje tytułu. Wszyscy im powtarzają, jak są wielcy i wspaniali, ale mistrzostwa nigdy nie zdobyli.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Sport
Czy Andrzej Duda podpisze nowelizację ustawy o sporcie? Jest apel do prezydenta