Obaj mają po 36 lat, obaj byli mistrzami świata, ale to Polak tym razem będzie faworytem. Adamek ma więcej sukcesów (był mistrzem w wadze półciężkiej i junior ciężkiej), to on był lepszy w ich pierwszym pojedynku, to on wreszcie ma trzyletnie już doświadczenie w wadze ciężkiej, a dla Cunninghama to dopiero drugi pojedynek w tej kategorii.
Pierwszy stoczył 8 września w Newark wygrywając z przeciętnym Jasonem Governem i nie zachwycił. Adamek walczył wtedy z Travisem Walkerem, w pierwszej rundzie leżał na deskach, ale wyszedł z opresji i zakończył walkę przed czasem.
Pytany o Cunninghama odpowiada: – Jeśli chcę walczyć z Władymirem Kliczką, muszę w sobotę wygrać, a w przyszłym roku pokonać Bułgara Kubrata Pulewa, pierwszego w rankingu organizacji IBF i wówczas walka z młodszym z ukraińskich braci będzie realna.
Takich pojedynków być albo nie być Adamek miał znacznie więcej. Najważniejsze były te na amerykańskiej ziemi. Przypomnijmy niektóre z nich.
Krew i pot
– Jak smakuje tytuł mistrza świata? Siedem lat temu po zwycięstwie w Chicago w pierwszej walce z Australijczykiem Paulem Briggsem Adamek odpowiedział: – Jak krew i pot, słodko, gorzko.