Kilka lat po aferze, w której wyszło na jaw, że szprycował się jako zawodnik Texas Rangers, Alex Rodriguez znów ma kłopoty. Tym razem dziennik "Miami New Times" doniósł, że baseballista New York Yankees był klientem (pacjentem, niepotrzebne skreślić) kliniki doktora Anthony'ego Boscha, oficjalnie pomagającej bogaczom ładnie się zestarzeć, a nieoficjalnie - dostarczającej sportowcom sterydy.
Nie tylko Rodriguez był na liście doktora Boscha, bo można by tam uzbierać całkiem niezłą drużynę. Zasrzyki przyjmował i Melky Cabrera z San Francisco Giants, i Bartolo Colon z Oakland Athletics, i Nelson Cruz z Texas Rangers, i Yasmani Grandal z Sand Diego Padres. Był też bokser Yuriorkis Gamboa, a nawet tenisista Wayne Odesnik.
Ale najwięcej emocji wzbudza Rodriguez, najpopularniejszy i najbogatszy w tym gwiazdozbiorze, a dodatkowo sportowiec o nadszarpniętej reputacji. W 2009 roku został oskarżony o doping i kilka dni później przyznał się w telewizyjnym wywiadzie, że rzeczywiście brał, ale w przeszłości. Pomagał sobie, bo w Teksasie podpisał bajeczny kontrakt, wart 252 mln dolarów i czuł na sobie presję, żeby pokazać, ile jest wart. Więc pokazał, zdobył w 2003 roku tytuł MVP ligi i zaraz potem przeszedł do Nowego Jorku, a Yankees wykupili część jego kontraktu. O swoje interesy umiał zadbać, w 2007 roku, gdy znów był wolnym agentem, podpisał jeszcze lepszy kontrakt: dziesięć lat i tym razem aż 275 mln dolarów.
W międzyczasie dołożył jeszcze dwa kolejne tytuły MVP, a liga wprowadziła kary za stosowanie zabronionych substancji, bo okazało się, że skala problemu jest zastraszająca. I chyba dlatego tak Rodriguezowi zależy, żeby przekonać wszystkich, że po okresie błędów i wypaczeń był czysty. Ale oskarżenia powracają co jakiś czas.
W 2010 roku "The New York Times" doniósł, że Rodriguez był pacjentem doktora Anthony'ego Galei, uznanego winnym dostarczania amerykańskim sportowcom hormonu wzrostu. Galea przyznał, że baseballista był jego pacjentem, ale twierdził, że przepisywał mu tylko leki przeciwzapalne.