Słowa padają wzniosłe, ale może prawdziwe, skoro miliony Amerykanów, nawet tych, którzy zwykle nie spojrzą w stronę toru, po którym kilkadziesiąt samochodów gna w kółko 500 mil, na pewno włączy telewizory. Zapowiada się bowiem głośny spektakl pod nieśmiertelnym hasłem walki płci.
Fakty są następujące: Danica Patrick, lat 30, atrakcyjna brunetka, znana co najmniej 70 procentom konsumentów w USA z racji dużych talentów promocyjnych i marketingowych, gnając ze średnią prędkością 196,434 mili na godzinę zdobyła pierwsze miejsce na starcie w jednym z najbardziej prestiżowych wyścigów serii NASCAR. Jest pierwszą kobietą, która osiągnęła taki sukces. Wprawdzie startować z „pole position" wcale nie znaczy wygrać (w Daytona udało się to 9 kierowcom na 54 starty), ale wyczyn jest, wedle wielu, przełomowy.
Bukmacherzy wiedzą swoje i wyżej stawiają szansę połowy ze startujących obok pani Patrick 42 mężczyzn, ale i tak jest się czym zająć. Motoryzacja, nie można nie zauważyć, była przez lata i chyba wciąż jest męskim bastionem, choć w zasadzie wzrost, mięśnie i wytrzymałość kierowcy jest niczym w porównaniu z mocą silnika i właściwościami aerodynamicznymi pojazdów.
Kobiety zdobyły już wiele innych bastionów w sporcie, począwszy od startów olimpijskich, przez wygrany w 1973 roku głośny tenisowy mecz Billie-Jean King z Bobbym Riggsem, do uczestnictwa w maratonach, zapasach, podnoszeniu ciężarów i walkach MMA. Niekiedy, jak w golfie, istnieją małe wysepki tradycji, dzięki czemu panie mają do przebycia mniejszy dystans od miejsca pierwszego strzału do dołka, ale kierunek jest jeden – dogonić mężczyzn.
Na torze w Daytona Beach dochodzi nowa możliwość: dogonić i przegonić. Janet Guthrie, pierwsza kobieta, która w ogóle zakwalifikowała się do wyścigu Daytona 500, a w Indianapolis 500 zajęła w 1978 roku sensacyjne 9. miejsce, twierdzi, że ekscytacja walką płci w każdej dziedzinie życia wynika z faktu, że zmiana przyszła tak szybko.