Takiego wieczoru nie przeżyłem nigdy wcześniej. Pierwszy raz w życiu sport dał mi tyle emocji, to pozostanie mi w pamięci do końca życia. Do piłkarzy Malagi nie mam pretensji za wypowiedzi po meczu, kiedy są emocje, człowiek się nie kontroluje. Rozumiem ich, stracili coś, co mogliby sobie zapisać w CV i być z tego dumni. Piłka nożna to gra błędów, niestety także sędziowskich. Chociaż w przypadku meczu z Malagą akurat nie roztrząsałbym tego tematu. Był spalony przy naszej bramce, był też przy golach dla rywali. Golach, bo podobno przy pierwszym też był jakiś minimalny. W tym meczu widzieliśmy cały futbol, radość, płacz, emocje, ale także kontrowersyjne decyzje sędziów.
Jak spędziliście noc po meczu?
Z całą drużyną, świętowaliśmy. Poranka jednak nie doczekaliśmy, bez przesady. Każdy z nas wie, ile jeszcze zostało do zrobienia, wszystko zakończyło się w granicach przyzwoitości. Tak naprawdę na razie nie dokonaliśmy niczego wielkiego, wszystko przed nami. To moment historyczny i dla klubu, i dla każdego zawodnika.
Kibice bili się o bilety na mecz z Realem. To działa na waszą wyobraźnię?
Bez przesady. Co prawda wcześniej nigdy nie dochodziło do takich incydentów, ale rozumiem, że wielu fanów Borussii chciałoby być w tym momencie z nami. Kiedy stadion wypełnia się po brzegi na każdym spotkaniu Bundesligi, nie ma co się dziwić, że półfinał Ligi Mistrzów z Realem też chciałaby zobaczyć taka masa ludzi. Na naszych kibiców zawsze możemy liczyć. Pamiętam kilka meczów z niesamowitymi oprawami, ale ta ze spotkania z Malagą zostanie w mojej głowie do końca życia. To nie było zwyczajne spotkanie ani dla nas, ani dla kibiców, ranga była olbrzymia.