Zawodowcy na Kubie

Minęło pół wieku od czasu, gdy Kubańczycy widzieli po raz ostatni u siebie profesjonalnych pięściarzy. Teraz znów ich zobaczą, a bokserzy zarobią

Publikacja: 29.04.2013 00:54

Guillermo Rigondeaux uciekł z socjalistycznej Kuby i jest już zawodowym mistrzem świata

Guillermo Rigondeaux uciekł z socjalistycznej Kuby i jest już zawodowym mistrzem świata

Foto: AP

Wszystko za sprawą nowych projektów Światowej Federacji Boksu Amatorskiego, takich jak World Series of Boxing (WSB) oraz AIBA Pro Boxing (APB). Rządzący boksem amatorskim mają śmiałe plany i chcą wciągnąć do ich realizacji Kubańczyków, którzy odgrywają w tym sporcie wyjątkową rolę. Nie dominują wprawdzie już tak wyraźnie jak wtedy, gdy na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie (1992) zdobywali siedem złotych medali, ale wciąż są symbolem tej dyscypliny.

Dlatego do Hawany poleciał prezydent AIBA  Ching Kuo -Wu, by zaproponować Kubańczykom udział w WSB, drużynowych rozgrywkach na zasadach boksu zawodowego.  O tym, że takie rozmowy są prowadzone, informowano na początku tego roku, teraz wiadomo, że decyzje zostały już podjęte.

Kuba będzie mieć swoją drużynę, nieznana jest jeszcze tylko jej nazwa. Istotnym argumentem był  fakt, że uczestnicy tych rozgrywek, podobnie jak ci, którzy zwiążą się z APB, mieć będą dodatkowe szanse kwalifikacji na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro (2014).

Na igrzyskach w Atenach Kubańczycy zdobyli pięć złotych medali. Czterech zwycięzców nielegalnie opuściło wyspę

To jest właśnie ten rewolucyjny projekt władz boksu amatorskiego. Można być zawodowcem, toczyć zawodowe pojedynki i nie stracić szansy rywalizacji na igrzyskach. Pod jednym tylko warunkiem. Nie można podpisać kontraktu z Donem Kingiem, Bobem Arumem czy chociażby Andrzejem Wasilewskim, jedynie z AIBA, która tym samym staje się  generalnym promotorem boksu zawodowego, ale na swoich, ściśle określonych warunkach.

Uczestnictwo w rozgrywkach WSB to jednak bardzo droga przyjemność. Same podróże na mecze pożerają większość budżetu liczonego w setkach tysięcy dolarów. Do tego dochodzą gaże dla zawodników, organizacja imprez. Nie wszystkich na to stać, tym bardziej że w wielu krajach zainteresowanie tą rywalizacją jest niewielkie.

Kubańczycy nie mają pieniędzy, dla nich byłaby to zdecydowanie zbyt droga przyjemność, nie można więc wykluczyć, że w ramach promocji i budowy wizerunku zapłaci za nich AIBA.

Ostatnimi laty w poszukiwaniu lepszego życia Kubę opuściło wielu znakomitych pięściarzy. Pierwszym mistrzem olimpijskim, który zdecydował się na ucieczkę, był Joel Casamayor, złoty medalista igrzysk w Barcelonie, późniejszy zawodowy mistrz świata. Wraz z nim uciekł wtedy mistrz świata amatorów Ramon Garbey, ale na zawodowym ringu sukcesów nie odniósł.

W 2004 roku w Atenach Kubańczycy zdobyli pięć złotych medali. Poza Mario Mesą Kindelanem, który zakończył karierę, pozostali mistrzowie olimpijscy opuścili nielegalnie gorącą wyspę, zostawiając swoje rodziny. Najpierw w 2006 roku Yan Barthelemy, Yuriorkis Gamboa i Odlanier Solis, a później Guillermo Rigondeaux wraz z mistrzem świata amatorów Erislandy Larą. Gamboa i Rigondeaux mają już zawodowe pasy.

Profesjonalny boks ma na Kubie bogate tradycje. Wystarczy wspomnieć takie nazwiska, jak Kid Gavilan, Luis Rodriguez, Kid Chocolate, Sugar Ramos, Jose Napoles. Kiedy w 1962 roku Fidel Castro zakazał uprawiania zawodowego boksu, dwaj ostatni uciekli do Meksyku.

A ci, którzy uczyli się boksu już w komunistycznej ojczyźnie, długo nawet nie myśleli, że podpisanie zawodowych kontraktów jest możliwe, choć propozycji nie brakowało. Zmarły w ubiegłym roku Teofilo Stevenson, trzykrotny złoty medalista i trzykrotny mistrz świata, mógł zarobić pięć milionów dolarów z walkę z Muhammadem Alim, ale odmówił. – Wolę być czerwony niż bogaty – odpowiedział  na taką propozycję dziennikarzowi „Sports Illustrated" po igrzyskach w Montrealu (1976).

Nie zostało mu to zapomniane. Po zakończeniu kariery dostał dom i rozliczne honorowe stanowiska. Był też prezesem związku bokserskiego. – A dla Kubańczyków był bohaterem. Z przejawami uwielbienia spotykał się na każdym kroku do końca swoich dni  – wspomina Adam Kusior, działacz AIBA, który był na Kubie gościem Stevensona.

Podobnie zachował się jego następca  Felix Savon, sześciokrotny mistrz świata i trzykrotny złoty medalista olimpijski. Kiedy proponowano mu 10 mln za walkę z Tysonem, pozostał wierny rewolucyjnym hasłom.

Ale inni nie byli już tak posłuszni Fidelowi. Być może powrót zawodowego boksu na Kubę w wersji kontrolowanej przez AIBA położy tamę licznym ucieczkom. Najlepsi będą zarabiać w dolarach, mieć stypendia w twardej walucie i premie za wygrane walki. Milionów nie zarobią, ale i tak w porównaniu z rodakami będą krezusami.

Wszystko za sprawą nowych projektów Światowej Federacji Boksu Amatorskiego, takich jak World Series of Boxing (WSB) oraz AIBA Pro Boxing (APB). Rządzący boksem amatorskim mają śmiałe plany i chcą wciągnąć do ich realizacji Kubańczyków, którzy odgrywają w tym sporcie wyjątkową rolę. Nie dominują wprawdzie już tak wyraźnie jak wtedy, gdy na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie (1992) zdobywali siedem złotych medali, ale wciąż są symbolem tej dyscypliny.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem