Matematycznie było to możliwe, praktycznie wydawało się nieprawdopodobne. Widzew zdobył punkt w meczu z Legią w Łodzi pierwszy raz od niepamiętnych czasów. Ale nim opadła krytyka pod adresem piłkarzy Legii za tę nieoczekiwaną niefrasobliwość, Lech dokonał większej sztuki.

Jak drużyna jeszcze tydzień temu aspirująca do tytułu mistrza Polski może nagle, w ciągu tygodnia, stracić zapał do gry? Z czego to może wynikać? Porażka pewnego wicemistrza Polski z ostatnim w tabeli Podbeskidziem to jest przykład lekceważenia przeciwnika i swoich kibiców. Bo do soboty Lech miał jeszcze teoretyczne szanse na mistrzostwo, ale chyba nie bardzo w nie wierzył. No i wystawił na szwank zaufanie i bardzo ładny dorobek całej wiosny.

Budujący jest nagły przypływ energii klubów, zagrożonych spadkiem. Pięć ostatnich w tabeli zdobyło punkty. Podbeskidzie i Pogoń wygrały swoje mecze, a Widzew, Ruch i Bełchatów zremisowały. Wprawdzie kibice na forach internetowych mają jakieś wątpliwości, narzekają na poziom i sędziów, ale kibic zawsze czepia się tego, co nie dotyczy jego klubu.

Taka sytuacja sprawia, że o spadku z ekstraklasy będą decydowały ostatnie dwie kolejki. Można by się cieszyć, że dzięki temu liga jest atrakcyjniejsza. Tyle, że jeśli Polonia Warszawa nie spełni wymogów licencyjnych (a ma na pokazanie wiarygodnych papierów już tylko godziny) na koniec rozgrywek zostanie przesunięta na ostatnie miejsce. I dzięki temu w ekstraklasie pozostanie klub, który w normalnych warunkach spadłby z ligi jako drużyna z przedostatniego miejsca. W ten sposób na krzywdzie warszawskiego klubu zyska ktoś, kto z powodów sportowych nie powinien w ekstraklasie zostać. To nie jest normalne.