Francuski dziennik „L'Equipe" napisał, że próbka krwi pobrana od Jalaberta podczas Tour de France w 1998, została ponownie przebadana w 2004. Badanie dało wynik pozytywny. W organizmie kolarza wykryto erytropoetynę (hormon pobudzający produkcję erytrocytów). Laurent Jalabert mówi, że jest zaskoczony tymi doniesieniami. Twierdzi, że w jego głowie nawet nie pojawiła się myśl, aby stosować niedozwolone środki.

- W tym momencie otrzymałem potężny cios. Najgorsze, że nic nie mogę zrobić, bo nie mam dowodów na swoją niewinność. Zastanawia mnie jedno – skąd dziennikarze wzięli informacje, do których nawet ja nie miałem dostępu? – mówił zwycięzca Vuelta a Espana z 1995. Jednak zdziwienie byłego kolarza wydaje się nie być szczere. Miesiąc temu opowiadał on komisji antydopingowej francuskiego senatu o tym, jak wyglądała współpraca z lekarzami w jego ówczesnym zespole - ONCE. Wtedy nie zaprzeczał, jakoby miał zażywać zakazane środki.

- Nie mogę powiedzieć, że na pewno nigdy nie wziąłem nic niedozwolonego. Stosowałem różne farmaceutyki, aby wyleczyć małe obrażenia czy poważne kontuzje. Gdy jeździłem w ONCE, wieczorem, po każdym etapie wyścigu, przychodził do nas lekarz i dawał nam leki, które miały zregenerować nasze organizmy. Nie mieliśmy pojęcia, co to jest. Nasze relacje z doktorami były oparte na obopólnym, bezwarunkowym zaufaniu, więc nie zadawaliśmy pytań. Czy to były środki dopingujące? Mam nadzieję, że nie – mówił Jalabert członkom senackiej komisji.

Największe sukcesy Jalaberta to wygrana w Vuelta a Espana (1995) i zdobycie mistrzostwa świata w jeździe na czas (1997). Obecnie Jalabert jest komentatorem francuskiej telewizji publicznej. W tym roku poprowadzi relację z rozpoczynającego się w sobotę Tour de France.