Po 19. biegu finału Drużynowego Pucharu Świata Polacy i Duńczycy mieli po 38 punktów. O mistrzostwie miał zdecydować pojedynek między Jarosławem Hampelem i Michaelem Jepsenem Jensenem. Dania chciała obronić ubiegłoroczny tytuł, Polska walczyła o powrót na szczyt.
Gdy taśma poszła w górę, Hampel od razu objął prowadzenie. Kompletnie pogubił się Jepsen Jensen. Młody Duńczyk z pierwszego wirażu wyszedł jako czwarty. Ale dzielnie walczył do samego końca. Zdołał wyprzedzić Czecha Alesa Drymla i Australijczyka Troya Batchelora. Na dogonienie lidera reprezentacji Polski nie starczyło już sił. Polska wyprzedziła Danię o jeden punkt i po raz szósty zdobyła złoty medal DPŚ.
Emocje przyszły późno, w pierwszych biegach widzowie nie zobaczyli wielkiego widowiska. Źle przygotowany tor sprawił, że zawodnicy nie mieli okazji do walki. Kibice mogli jedynie marzyć o spektakularnym wyprzedzaniu. Wszystko zaczęło się zmieniać od biegu siódmego. Wtedy Patryk Dudek i Nicki Pedersen stoczyli pasjonujący pojedynek, z którego zwycięsko wyszedł trzykrotny mistrz świata.
Początek finału nie zapowiadał, że walka o złoto będzie trwać do ostatniej chwili. Po pierwszej serii Polacy prowadzili. Ale potem Duńczycy zaczęli odrabiać straty i sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Po 15. biegu Dania miała nad Polską sześć punktów przewagi.
Trener Marek Cieślak zdecydował się na skorzystanie z jokera. Po podwójne punkty pojechał Jarosław Hampel. Stanął przed trudnym zadaniem. Jego rywalami byli Pedersen, Darcy Ward i Vaclav Milik. Ale zawodnik Falubazu bardzo dobrze wystartował i po wyjściu z pierwszego wirażu objął prowadzenie. Los dla Polaków był w tym wyścigu wyjątkowo łaskawy. Pedersen z powodu defektu nie dojechał do mety.