Pora mieć coś w garści

Marek Saganowski, napastnik Legii, o dzisiejszym meczu z Molde i Lidze Mistrzów.

Publikacja: 07.08.2013 13:12

Marek Saganowski jest pewny zwycięstwa Legii

Marek Saganowski jest pewny zwycięstwa Legii

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Rz: Pogniewaliście się na dziennikarzy za krytykę po pierwszym meczu z Molde?

Marek Saganowski:

Nie pogniewaliśmy się, ale na pewno trochę nas zdenerwowała. Rzeczywiście słabo zagraliśmy w pierwszej połowie, nic nam się nie udawało, ale druga część meczu była już dobra. Doprowadziliśmy do wyrównania, a przeciwnicy nie byli w stanie zagrozić naszej bramce. W Polsce nikt o tym nie pamięta, ciągle wytyka nam się grę przed przerwą. Przygotowywaliśmy się do spotkania z Podbeskidziem w ekstraklasie i dalej słyszeliśmy tylko pytania o te 45 minut. To irytujące.

Ale nie ma w tym nic dziwnego. Trudno ekscytować się meczem z Podbeskidziem, kiedy walczycie o Ligę Mistrzów.

Dziennikarze szukają tylko negatywnych rzeczy. Proszę spojrzeć na nasze wyniki – na razie nie ma powodów do niepokoju. Zdarzają nam się słabsze momenty, ale nie całe spotkania. W lidze też nam nikt punktów za darmo nie daje, w każdym spotkaniu jesteśmy faworytem, co nie ułatwia zadania. Ale wygrywając trzy mecze i strzelając w nich dwanaście goli, pokazaliśmy klasę. W nowej ekstraklasie po fazie zasadniczej nawet dziesięć punktów przewagi nad drugą drużyną w tabeli nie da nam komfortu. Wszystko rozstrzygnie się dopiero w siedmiu ostatnich kolejkach, gdy będziemy już rywalizować w grupie mistrzowskiej, a punkty zostaną podzielone.

Co się działo w pierwszych połowach meczów z New Saints i Molde?

Zamiast grać po swojemu, czekaliśmy na ruch rywala. Nie umiem wytłumaczyć dlaczego. Nie sądzę, że była to trema, bo przecież w naszej kadrze są doświadczeni zawodnicy. Przeanalizowaliśmy problem, mam nadzieję, że już w rewanżu z Molde będzie widać tego efekty. Wtedy pewnie napiszecie, że wzięliśmy się do roboty po waszej krytyce...

Grał pan kiedyś w drużynie, gdzie trener równie często zmieniał skład?

Na Zachodzie to naturalne, chociaż rzeczywiście w Legii trener Jan Urban korzysta z tego, że ma szeroką kadrę, z pełnym rozmachem. Czasami trzeba odpocząć, ale znam też takich zawodników, którzy wolą grać co trzy dni, niż co tydzień, bo to lepiej wpływa na ich formę. W obecnym zespole nie ma ludzi przypadkowych, wszyscy czują się potrzebni. Przez to, że zaplanowano tak wiele spotkań, trener miał okazję dać szansę każdemu. Nikt nie może narzekać, najwyżej na to – że nie potrafił swojej szansy wykorzystać.

Jeśli nie udałoby się awansować choćby do Ligi Europejskiej, mogłoby w Legii zrobić się za ciasno?

Nie bierzemy takiej możliwości pod uwagę. Powstała silna drużyna, piłkarzom niczego nie brakuje i efekty powinny być widoczne na boisku. Mecz z Molde traktujemy jako najważniejsze spotkanie w tym sezonie. Zwycięstwo i awans zdejmą z nas presję, plan minimum zostanie wykonany. To nie tak, że nie marzymy o Lidze Mistrzów, będziemy walczyć i na pewno nie jesteśmy na straconej pozycji, ale na pewno pomoże nam to, że coś już będziemy mieli w garści. Cała jesień zależy od środowego wieczoru.

Nie ma pan wrażenia, że na boisku rozumiecie się trochę gorzej niż wiosną? Współpraca pana i Władimira Dwaliszwilego niewiele daje drużynie...

Jest coraz lepiej, w zeszłym sezonie taki atak dał nam mistrzostwo Polski, więc może nie warto wyciągać pochopnych wniosków. To naturalne, że w trybach jest trochę piachu, bo skład się często zmienia. Trzeba też pamiętać, że przygotowywaliśmy się na całe rozgrywki, a nie na pierwszych kilka meczów.

Nie obawiacie się rewanżu z mistrzem Norwegii?

Jesteśmy lepsi, wiem to na sto procent. Oczywiście mogą być jakieś problemy, ale po pierwsze będziemy mieli cały stadion kibiców, po drugie – jesteśmy mocno zmotywowani. Nie możemy czekać na przeciwnika, musimy robić swoje. Takie mecze w europejskich pucharach budują drużynę, podnosiliśmy się w trudnych momentach. Chociaż oczywiście wolelibyśmy ich uniknąć.

Pojawiła się informacja, jakoby tylko 1/3 piłkarzy Legii podobała się współpraca z trenerem Urbanem. Słyszał pan o jakiejś ankiecie?

Żyjemy w Polsce, tu zawsze krytykowanie przychodzi ludziom łatwiej, niż dostrzeganie zalet. Powstają dziwne teorie, absolutnie bez oparcia w źródłach. Ufamy trenerowi, chwalimy sobie współpracę i nie ma żadnych powodów do niepokoju.

Kiedy mówił pan o motywacji, chodziło panu o dwa miliony euro do podziału za awans do Ligi Mistrzów?

Pieniądze są ważne, ale to tylko dodatek do sukcesu sportowego. Nie wyobrażam sobie, że gdyby jakiejś premii nie było, piłkarzom chciałoby się mniej grać. Każdy pracuje na swoje nazwisko i na szacunek. A że w Polsce dawno już Ligi Mistrzów nie było, pora z tym skończyć.

Ma pan drużynę, na którą chciałby trafić w czwartej rundzie eliminacji?

Nawet nie wiem, kto na nas czeka. Na razie mam plan, żeby do tej rundy awansować.

Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?
Materiał Promocyjny
Jaką Vitarą na różne tereny? Przewodnik po możliwościach Suzuki
Sport
Witold Bańka i WADA kontra Biały Dom. Trwa wojna na szczytach światowego sportu
Sport
Pomoc przyszła od państwa. Agata Wróbel z rentą specjalną
Sport
Zmarł Andrzej Kraśnicki. Człowiek dialogu, dyplomata sportu
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
SPORT I POLITYKA
Kto wymyślił Andrzeja Dudę w MKOl? Radosław Piesiewicz zabrał głos
Materiał Promocyjny
Psychologia natychmiastowej gratyfikacji w erze cyfrowej