Kierowca Red Bulla nie miał sobie równych i odniósł siódme w tym sezonie zwycięstwo z miażdżącą przewagą 30 sekund – mimo że w połowie wyścigu na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa i Vettel stracił wypracowaną wcześniej przewagę.
Lider punktacji tylko na starcie przeżył chwile grozy: ruszający z drugiego pola Nico Rosberg na chwilę znalazł się przed nim, ale w pierwszym zakręcie srebrny Mercedes nie zmieścił się w torze. – Było ryzykownie – przyznał po wyścigu Vettel. – Na szczęście Nico pojechał za szeroko i odzyskałem prowadzenie.
Tempo Red Bulla z numerem jeden było oszałamiające: mistrz świata miejscami jechał szybciej od rywali o trzy sekundy na okrążeniu. Prowadził przez cały dystans, a poza pole position i zwycięstwem zaliczył jeszcze najlepszy czas okrążenia, zdobywając trzeci raz w karierze tzw. wielkiego szlema.
Nie przeszkodziła mu nawet neutralizacja spowodowana wypadkiem jego przyszłego zespołowego kolegi, Daniela Ricciardo. Sprzątnięcie uszkodzonego Toro Rosso wymagało interwencji samochodu bezpieczeństwa i wówczas rozstrzygnęły się losy drugiej i trzeciej pozycji. Red Bull i Mercedes nie ściągnęli swoich kierowców po nowe opony, w przeciwieństwie do rywali: Fernando Alonso, Kimi Raikkonen czy duet McLarena skorzystali z okazji, zakładając świeże opony i nie tracąc przy tym czasu do liderów. W przypadku Hiszpana i Fina, którzy w przyszłym roku będą tworzyć trudny do pokonania duet w Ferrari, ta decyzja się opłaciła. Gdy zawodnicy Red Bulla i Mercedesa zjechali na swoje ostatnie postoje, tylko Vettel zdołał utrzymać się z przodu. Rosberg, Lewis Hamilton i Mark Webber spadli na koniec pierwszej dziesiątki, a Alonso i Raikkonen weszli do pierwszej trójki.
– Naszym zdaniem ryzyko [zmiany opon podczas neutralizacji] było zbyt duże – tłumaczył szef Mercedesa, Ross Brawn. – Nie chcieliśmy stracić dobrych pozycji. Okazało się zresztą, że poza Alonso i Raikkonenem wszyscy, którzy zjechali do boksu przy neutralizacji, albo stracili swoje pozycje, albo musieli zjeżdżać jeszcze raz.