W kadrze teraz nie jest wesoło

Piłkarz klubu PEC Zwolle i reprezentacji Polski o trudnych dniach w Wolfsburgu u trenera Felixa Magatha, odrodzeniu w Holandii i marihuanie.

Publikacja: 10.11.2013 11:00

Mateusz Klich ma 23 lata. W reprezentacji rozegrał 6 spotkań, zdobył jednego gola.

Mateusz Klich ma 23 lata. W reprezentacji rozegrał 6 spotkań, zdobył jednego gola.

Foto: EAST NEWS

Adam Nawałka powiedział jasno: w eliminacjach mundialu mieliśmy dobrych piłkarzy, ale nie mieliśmy drużyny. Zgadza się pan?

Mateusz Klich:

Nasza gra nie była taka, jak byśmy sobie tego życzyli. Wyniki też były fatalne. Ale w niektórych meczach pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę i w przyszłości możemy coś osiągnąć. Eliminacje zweryfikowały nas bardzo surowo. Nie ma co ukrywać – teraz nie jest wesoło.

Nowy selekcjoner chce odbudować ducha drużyny. To rzeczywiście ma taki wpływ na grę?

Tak. W Zwolle jest teraz świetna atmosfera, dlatego dobrze gramy w piłkę, rozumiemy się na boisku i poza nim. W kadrze trochę tego brakowało. Nie chcę, by ktoś odebrał moją wypowiedź jako narzekanie albo stwierdzenie, że atmosfera w reprezentacji była fatalna i działo się coś złego. Ale nie było idealnie, więc jeśli trener chce odbudować zespół, to wie, co robi.

O Nawałce mówi się, że lubi trzymać piłkarzy krótko.

Rozmawiałem z wieloma zawodnikami, którzy mieli z nim do czynienia. Trzeba ciężko pracować na  treningach, ale to akurat normalne. Ciężej niż u Felixa Magatha w Wolfsburgu na pewno nie będzie, więc nie ma się czego bać.

Nawałka chciałby z was zrobić grupę przyjaciół. To w ogóle możliwe?

Nie da się zrobić przyjaciół z 23 facetów. Nie wyobrażam sobie, żebym był najlepszym kumplem Mariusza Lewandowskiego, bo przecież nie wynajmę samolotu i nie polecę do niego na Krym na wakacje. Ostatnio pytał Piotrka Zielińskiego, czy w ogóle się goli, więc różnica pokoleń jest zauważalna i oczywista. I nie ma się czemu dziwić. Ale boisko to boisko, to, co poza nim, mnie nie interesuje. Powinniśmy mieć do siebie szacunek w trakcie gry i starać się ze sobą współpracować.

Treningi z Felixem Magathem to był koszmar. Gdybym napisał o tym książkę, nikt by nie uwierzył

Problem nowego kapitana reprezentacji jest rzeczywisty czy wymyślony na siłę?

Kto będzie nowym kapitanem? Ja jeszcze nie i długo, długo nie. Nie nadaję się do tej roli. Nie uważam, żeby Kuba Błaszczykowski źle wywiązywał się ze swojej funkcji, na pewno nie przez niego nie osiągnęliśmy takich wyników, jak byśmy chcieli. Jeśli trener Nawałka uważa, że trzeba zmienić kapitana – zrobi to, chociaż według mnie to sprawa drugorzędna.

Czuje pan, że jest jednym z tych, którzy mogą stanowić o sile kadry za kilka lat?

Chciałbym być częścią reprezentacji, która odnosi sukcesy. Mamy wielu młodych chłopaków, mają po dwadzieścia parę lat i już grają w kadrze. Mam nadzieję, że taki trend się utrzyma. Ludzie mówią, że mamy spore możliwości. Fajnie się o tym rozmawia, ale trzeba jeszcze grać dobrze w piłkę i to udowodnić.

Mariusz Lewandowski mówi o was: „Pokolenie iPadów".

No bo świat poszedł do przodu. Nie wiem, jak było w reprezentacji, kiedy Mariusz zaczynał w niej występować, chodziłem wtedy do podstawówki albo do gimnazjum. Teraz rzeczywiście są iPady,  Facebooki i Twittery. Każdy z młodych zawodników korzysta z tego wszystkiego, ale myślę, że to naturalne.

Łatwo się pan odnalazł w reprezentacji?

Nie miałem problemów. Jestem otwartym człowiekiem, nie mam kłopotu z nawiązywaniem nowych znajomości czy wchodzeniem w nowe środowisko. Zdawałem sobie sprawę, że w drużynie są piłkarze, którzy grali w finale Ligi Mistrzów albo występują w silnych klubach europejskich. Ja też byłem w Bundeslidze, w Wolfsburgu, ale nie dostałem szansy, by pokazać, na co mnie stać. Na szczęście w kadrze znałem kilku chłopaków z reprezentacji młodzieżowej.

Ma pan pomysł, co zrobić, żebyście stali się drużyną? Potrzebny jest wspólny wypad do miasta, rozmowa?

No, będziemy mieli teraz wspólny wypad do Grodziska Wielkopolskiego na zgrupowanie. W hotelu jest bilard, kręgle, więcej rozrywek tam raczej nie ma... Rozmowa na pewno by się przydała. Czytałem wywiady z trenerem Nawałką, podobno ma pomysł na to zgrupowanie, więc sam jestem ciekawy, jak to będzie wyglądało.

Od kilku miesięcy mieszka pan w holenderskim Zwolle. Fajne miejsce do życia?

Bardzo sympatyczne. Kiedy byłem w Wolfsburgu, nawet nie wiedziałem, że takie miasto istnieje, ale kiedy zmieniłem otoczenie, byłem pozytywnie zaskoczony. Ludzie są tutaj bardzo przyjaźni, uśmiechnięci, nie widzą żadnych problemów, a miasta nawet nie da się porównać z przemysłowym Wolfsburgiem. Jestem zadowolony z przeprowadzki. Nie wiem, z czego wynika pozytywne nastawienie do świata mieszkańców Zwolle, może wpływ na to ma marihuana. Piłkarze palić nie mogą, powiedziałbym, że niestety, ale napiszą, że poprzewracało mi się w głowie. Zresztą już piszą, że złapałem luz i pozwalam sobie na Twitterze na różne rzeczy. A mnie się wydawało oczywiste, że nikt nie traktuje Twittera poważnie.

Po transferze nabrał pan dużo pewności siebie na boisku.

Wiadomo, jak wyglądał mój epizod w Wolfsburgu, powiedzieć, że byłem załamany, byłoby niczym. Różne myśli miałem w głowie, co miesiąc chciałem rozwiązywać kontrakt. Byłem zdesperowany, chciałem odejść i grać, nawet w Polsce, za darmo. Kiedy trafiłem do Zwolle, potrzebowałem czasu, żeby nabrać luzu na boisku, ale w końcu mi się udało.

Cztery asysty w meczu Den Haag zrobiły na wszystkich wrażenie.

To kwestia zaufania w drużynie. Każdy zdaje sobie sprawę, że nie mamy wielkiego zespołu, nie mamy gwiazd. Dlatego musimy dać z siebie dużo, żeby to jakoś na boisku wyglądało. Gramy zespołowo, mam nadzieję, że sen z tego sezonu będzie trwał dłużej.

W Polsce z ligi holenderskiej szanuje się Ajax, PSV i Feyenoord, reszta to anonimy.

U nas w kraju zbyt łatwo wydaje się takie opinie. W Holandii są naprawdę mocne rozgrywki. Nie wystarczy wykopywać piłki przed siebie i walczyć. Tu liczą się umiejętności techniczne i przede wszystkim taktyka. To bardzo młoda liga, średnia wieku wszystkich zespołów jest bardzo niska. Grają tu zawodnicy, którzy za chwilę za olbrzymie pieniądze wyjadą do Niemiec, Anglii czy Hiszpanii. Dobrze było się znaleźć w Holandii w młodym wieku, bo chociaż półtora roku zmarnowałem w Wolfsburgu, to jednak nie zdążyłem się zestarzeć.

A pan kiedy gdzieś wyjedzie?

Raz już wyjechałem i nie wyszedłem na tym najlepiej. Teraz będę już patrzył tylko na względy sportowe, nic innego się nie liczy. W Wolfsburgu nie miałem możliwości nawet zadebiutować, siedzi to we mnie, niezły obciach. Sparzyłem się, ale nie powiem, że jak dostanę ofertę z Bundesligi, to powiem „nie". W Niemczech rozgrywki się pięknie rozwijają, wszystko zmierza ku temu, żeby były najlepsze na świecie.

Z oferty od Felixa Magatha też by pan skorzystał jeszcze raz?

Pod warunkiem że dostałbym miliard euro. Chociaż nie, nawet za takie pieniądze bym się nie zgodził. To był koszmar – te treningi, podejście do piłkarzy. Jakbym napisał książkę, nikt by mi w nią nie uwierzył.

Ale przecież Magath odnosił sukcesy, ktoś z nim jednak wytrzymywał. Chce pan powiedzieć, że nie grał pan w Wolfsburgu, bo trener pana nie lubił?

To banalne tłumaczenie, ale miałem kontuzję. Biegaliśmy po betonie i rozbolały mnie ścięgna Achillesa. Dla mnie to było megaciężkie, trener nie widział problemu. Kazał mi jeździć na rowerze. W pięć godzin zrobiłem 100 kilometrów. Przez dwa miesiące codziennie byłem na środkach przeciwbólowych, więc siłą rzeczy nie mogłem pokazać się z dobrej strony. Później szło mi już lepiej, ale nie dostałem szansy. Koledzy się dziwili, że na mecze jeżdżą nawet zawodnicy z drugiej drużyny, a ja, kiedy przychodził weekend, byłem oddelegowany do biegania po lesie. Chociaż tyle, że biegałem w dobrym towarzystwie: reprezentant Niemiec, mistrz Europy z Grecją w 2004 roku...

Próbował pan zapytać Magatha o przyczyny jego decyzji?

Od kiedy powiedziałem mu, że bolą mnie nogi i karnie zacząłem jeździć na rowerze, nie zamieniliśmy nawet słowa. Nie wiedziałem, że do niego w ogóle nie można się odezwać. Przez półtora roku nie podszedłem do niego ani razu. I mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiał.

— rozmawiał     Michał Kołodziejczyk w Zwolle

Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?