W lipcu sezon rozpoczął się od wygranej Legii nad Widzewem 5:1. Legii dało to pierwsze miejsce w tabeli, a Widzewowi ostatnie. Pod tym względem niewiele się od tamtej pory zmieniło. Teraz Legia wygrała 1:0, ale przepaści w umiejętnościach już nie było. Przy Łazienkowskiej stagnacja, a w Widzewie regres. Klub jest w stanie upadłości, zawarł porozumienie z wierzycielami, zwolnił trenera. Drużyna będąca w takiej sytuacji (średnia wieku w większości nieznanych zawodników – 22 lata) prowadziła z Legią wyrównaną walkę.
Mecze w Zabrzu (Górnik – Wisła 3:2) i Poznaniu (Lech – Ruch 4:2) oglądało się z przyjemnością. W obydwu gospodarze najpierw tracili bramki, potem odrabiali straty. A wszystko to nie na skutek rażących błędów obrońców, tylko w wyniku przygotowanych akcji. Dobry poziom w połączeniu z emocjami i dużą liczbą bramek – to nie zdarza się często.
Mariusz Rumak już przestał być wymarzonym trenerem Lecha. Kibice go zwalniają, władze klubu jakby tego nie słyszały, a piłkarze, jak to mają w zwyczaju, grają, kiedy im się chce. W spotkaniu pucharowym z Miedzią im się nie chciało (Lech przegrał 0:2), a z Ruchem – wprost przeciwnie. I walcząc do końca, strzelili trzy bramki w ciągu 12 minut. Może to był mecz przełomowy dla Lecha, grającego do tej pory nie tylko w kratkę (to akurat cecha wspólna wszystkich drużyn ekstraklasy), ale i poniżej możliwości piłkarzy.
Adam Nawałka i Bogdan Zając żegnają się z Zabrzem w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Na pierwszy mecz reprezentacji powołali trzech zawodników Górnika (Rafała Kosznika, Pawła Olkowskiego i Krzysztofa Mączyńskiego). Słychać głosy, że to gest wobec Górnika, ale selekcjoner ma prawo do każdej decyzji personalnej. Nie znam selekcjonera, który działałby przeciwko sobie.
Jedno mnie zdziwiło w tej kolejce. Kilka dni temu w szatni Śląska Przemysław Kaźmierczak pobił się z bramkarzem Rafałem Gikiewiczem. W meczu z Koroną Gikiewicz nie grał i być może już nigdy nie wystąpi w Śląsku. A Kaźmierczak był kapitanem drużyny.