Pepe to stoper Realu. Pochodzi z Brazylii, gra w reprezentacji Portugalii. W spotkaniu z Atletico pilnował przede wszystkim Diego Costy. Polegało to na podstawianiu nóg, stawaniu uzbrojonym w kołki butem na ścięgnie achillesa, waleniu łokciem w żebro, żołądek lub w szyję albo trzymaniu za koszulkę.
Pepe znany jest z takiej gry. Lubi uderzyć przeciwnika w twarz (mecz z Getafe), przejść się po rękach leżącego na ziemi rywala (z Barceloną). Krótko mówiąc - jest bardzo skuteczny, ma więc pewne miejsce w drużynie Realu. Jestem przekonany, że większość piłkarzy i trenerów czytających ten tekst (zakładam hipotetycznie), nie rozumie o czym piszę. Sposób gry Pepe rzadko spotyka się z krytyką lub protestami. Jest to bardzo dobry współczesny obrońca. On ma za zadanie nie tylko odebrać przeciwnikowi piłkę, obrzydzić mu grę i uważać przy tym, żeby nie dostać czerwonej kartki.
Każdy trener marzy o kimś takim. Minęły czasy, w których piłkarze szanowali się nawzajem i oszczędzali nogi. Od kiedy mecze stały się wojnami, zasady przestały obowiązywać. Atmosferę podsycają tacy trenerzy jak Jose Mourinho i media na całym świecie, dla których każdy mecz to jakieś „derby" lub historyczne porachunki.
O takich, którzy średnio grają, ale przeciwnicy się ich boją mówią, że to piłkarze z charakterem, „wojownicy". Takim mirem do niedawna cieszył się w polskiej reprezentacji Marcin Wasilewski (w lidze belgijskiej zginął od broni, którą wojował).
Ostatnio, w meczu z Irlandią wyjątkowo brutalnym faulem popisał się Michał Pazdan, jeszcze jeden artysta futbolu, przewracający się na piłce, ale potrafiący dokopać. Jego chamski atak, po którym przeciwnik mógł stracić zdrowie przeszedł bez echa. Tak się gra. Jedna z podstawowych zasad, jaką słyszą zawodnicy od trenerów nie zmienia się od lat: „Piłka może przejść, przeciwnik - nigdy". Dawniej brutalnych obrońców było mniej, więc ich nazwiska znajdowały się na listach futbolowej hańby. Tępieni byli zwłaszcza ci, którzy dopuszczali się fauli na największych gwiazdach. Bułgar Dobromir Żeczew i Portugalczyk Morais, którzy na mistrzostwach świata w Anglii odebrali zdrowie Pelemu (o Żeczewie Włodzimierz Lubański też miałby wiele do powiedzenia). Bask Andoni Goikoetxea (zwany Rzeźnikiem z Bilbao), który złamał nogę Diego Maradonie. Jego wyjątkowym prześladowcą był też Włoch Claudio Gentile. Chociaż tacy jak Pepe nadal są w mniejszości, przyzwolenie na chamską grę wzrosło, a sędziowie (jak we wspominanym meczu Realu z Atletico) nie wszystko widzą, albo udają, że nie widzą, bo musieliby pokazać kilka czerwonych kartek.