Słodko-gorzkie Soczi

Zaczynają się igrzyska, cieszymy się, bo to święto sportu, lecz jednak trochę żal, że u Putina. Powinniśmy już być przyzwyczajeni, przecież sześć lat temu przed Pekinem czuliśmy się tak samo, ale tęsknota za lepszym światem nie ginie.

Publikacja: 07.02.2014 12:04

Mirosław Żukowski

Mirosław Żukowski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Niestety trzeba sobie powiedzieć szczerze: wielkie sportowe imprezy nie poprawią nam w najbliższym czasie samopoczucia. Latem będą piłkarskie mistrzostwa świata w Brazylii, a tam ludzie, zamiast stadionów, chcą szpitali. Na kolejne mundiale zaproszą nas znowu Putin, a potem arabscy szejkowie zatrudniający niewolników z Azji.

Igrzyska takie jak te zimowe w Lillehammer (1994) czy letnie w Sydney (2000), beztroskie, organizowane w krajach spokojnych i bogatych, szybko się nie zdarzą, bo właścicielom sportowego spektaklu nie chodzi o naszą przyjemność, tylko o zysk i polityczne interesy.

Oczywiście zdolność zapominania o tym, co smuci, rośnie, gdy znicz już płonie i sportowcy wychodzą na start. Tak będzie zapewne i tym razem, a my mamy więcej niż zwykle powodów, by z nadzieją patrzeć na Soczi. Przez dziesięciolecia byliśmy przyzwyczajeni, że zima w polskim sporcie to ubogi krewny lata. Do poprzednich igrzysk w Vancouver, gdzie wygrała Justyna Kowalczyk, jedynym naszym zimowym mistrzem olimpijskim był Wojciech Fortuna, postać dla dzisiejszej młodzieży baśniowa.

Dopiero cztery lata temu poczuliśmy się jak kibice z kraju, w którym są góry, czasem pada śnieg i bywa mróz. Polscy sportowcy zdobyli sześć medali, tylko o dwa mniej niż w całej 90-letniej historii zimowych igrzysk.

Optymiści widzą szansę na powtórkę tego wyniku, już bez Adama Małysza, ale z mistrzem świata Kamilem Stochem, drużyną skoczków i łyżwiarstwem szybkim rosnącym w siłę mimo braku dachu nad choćby jednym polskim torem.

Powtórka z Vancouver mile widziana, choć nie do końca. Cztery lata temu jedynym wykrytym przypadkiem dopingu był polski doping. Tu niech w Soczi błyszczą inni, jeśli już muszą.

Niestety trzeba sobie powiedzieć szczerze: wielkie sportowe imprezy nie poprawią nam w najbliższym czasie samopoczucia. Latem będą piłkarskie mistrzostwa świata w Brazylii, a tam ludzie, zamiast stadionów, chcą szpitali. Na kolejne mundiale zaproszą nas znowu Putin, a potem arabscy szejkowie zatrudniający niewolników z Azji.

Igrzyska takie jak te zimowe w Lillehammer (1994) czy letnie w Sydney (2000), beztroskie, organizowane w krajach spokojnych i bogatych, szybko się nie zdarzą, bo właścicielom sportowego spektaklu nie chodzi o naszą przyjemność, tylko o zysk i polityczne interesy.

Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Materiał Promocyjny
BIO_REACTION 2025
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont