Od początku kibicowałem wejściu Polski do Unii Europejskiej. Gdy zaproponowano mi udział w kampanii społecznej „Jestem Europejczykiem", poprzedzającej referendum akcesyjne, bez wahania się zgodziłem. Potem przyszły wybory do europarlamentu i poproszono mnie, bym wzmocnił listę PO na Warmii i Mazurach, czyli w regionie, gdzie od lat zwyciężała lewica i Samoobrona. Kampania się powiodła, mandat uzyskała prof. Barbara Kudrycka, a ja zgodnie z założeniem uzyskałem drugi wynik. Kiedy w 2007 r. prof. Kudrycka została powołana do rządu, zastąpiłem ją w roli europosła. Rozpocząłem więc sprawowanie mandatu za półmetkiem kadencji i trudno mi było wejść w sprawy, które dawno były w toku. Do tego przecież wciąż byłem czynnym sportowcem. Często bywało tak, że prosto z sali obrad pędziłem na lotnisko i już kilka godzin później siedziałem w rajdówce. Takie życie było niezwykle ekscytujące, ale łączenie rajdowej pasji i obowiązków poselskich wymagało ogromnych poświęceń. Niewykluczone, że kiedyś zaangażuję się po raz kolejny, ale jeszcze za wcześnie, by znowu o tym myśleć. Mam jeszcze kilka sportowych celów.
Z.J.
Śledzę politykę, ale mam świadomość, że to tylko „sprzedawanie marzeń". Nikt nie rozlicza polityków z przedwyborczych obietnic. Kiedyś chciałem działać – zrobić coś w Polskim Związku Kolarskim – ale zrezygnowałem. Zamiast tego patrzę, jak ludzie w kraju korzystają ze zdobytej wolności, bo to też trzeba umieć.
—rozmawiał Bartosz Klimas