Gdy wyjeżdżałem do Bordeaux, mówiono, że popełniam błąd. Że powinienem zagrać kilka sezonów w ekstraklasie, a dopiero później decydować się na wyjazd. Ale czułem, że to słuszna decyzja. Oczywiście później, gdy nie mogłem się przebić do seniorów Bordeaux, te głosy się nasiliły.
I nawet wtedy nie pojawiło się zwątpienie?
Wręcz przeciwnie. Lubię takie sytuacje, chcę wszystkim udowodnić, że się mylą. Gdy okazało się, że w Bordeaux mnie nie chcą, powiedziałem sobie: „W porządku, pójdę do Reims, ale będziecie tego żałować". Nie potrafię przegrywać. Mama mówiła, że jak byłem mały i graliśmy w karty, dawała mi wygrać, żebym się nie wściekał.
Nie lubi pan przegrywać, a niedługo gramy z Niemcami...
Po to się uprawia ten zawód, by móc zagrać przeciwko mistrzom świata. Czekam na ten mecz. Wyobrażam sobie, że jakiś tydzień przed spotkaniem zacznie się spisywanie nas na straty. Jak już wspominałem, mnie to tylko motywuje.