Polska - siedmiokrotny drużynowy mistrz świata na żużlu. Brzmi pięknie i dumnie. I być może już dziś wieczorem to stwierdzenie stanie się rzeczywistością.
O 19.00 w Bydgoszczy finał Drużynowego Pucharu Świata. Dla Polaków okazja, by potwierdzić swoją hegemonię. Dla Duńczyków szansa, by potwierdzić, że w tym roku są w niesamowitej formie. Australijczycy po 12 latach mogą wrócić na szczyt. A dla Brytyjczyków już sam awans do finału jest olbrzymim osiągnięciem.
Reprezentacja Polski, jak gospodarz finału, miała w nim zapewnione miejsce. Nie jechała ani w półfinałach, ani w barażach. Ciężko zatem powiedzieć cos o formie drużyny. Ale patrząc na skład polskiej kadry, można być optymistą.
Na tegoroczny finał trener Marek Cieślak powołał doświadczonych zawodników. O siódmy tytuł mistrzowski dla Polski będą walczyć 32-letni Jarosław Hampel, 30-letni Krzysztof Kasprzak, 30-letni Janusz Kołodziej i 39-letni Piotr Protasiewicz, który do reprezentacji wraca po kilkuletniej przerwie. Żużlowa młodzież, która w zeszłym roku przyczyniła się do zdobycia złotego medalu, czyli Patryk Dudek i Maciej Janowski, dziś ma wolne.
Na reprezentantach Polski ciąży olbrzymia presja. Chyba nikt nie wyobraża sobie, by Polacy przed własną publicznością nie stanęli na najwyższym stopniu podium. Każdy inny wynik niż zwycięstwo, będzie niesamowitym rozczarowaniem.