Rz: Na którym miejscu w pani życiu znajduje się teraz sport?
Odkąd pojawiła się rodzina, priorytety zdecydowanie się zmieniły. Sport zszedł na drugi plan, ale w dalszym ciągu jest bardzo ważny. Podejrzewam, że zawsze będzie takim elementem w moim życiu, bo nie wyobrażam sobie istnienia bez sportu. Wkrótce wspólnie z przyjaciółką z szermierczej planszy Anną Rybicką otwieramy przy gdańskim AWF-ie szkołę floretu dla dzieci z domów dziecka i rodzin zastępczych. Priorytetem będą dla mnie jednak światowe wojskowe igrzyska sportowe, które w 2015 r. odbędą się w Mungyeong w Korei Południowej (Gruchała z zawodu jest wojskową – red.).
Rz: Po narodzinach córki mówiła pani, że chciałaby wystąpić na igrzyskach w Rio i tam zakończyć karierę. Otwarcie mówiła pani, że interesuje ją tylko medal. Co więc się zmieniło?
Nie patrzę dzisiaj tak daleko, chociaż wiem, że z punktu widzenia sportowca cel wcale nie jest tak daleki. Z tego jednak względu, że mam córkę i rodzina jest najważniejsza, zaczęłam myśleć inaczej. Kiedy po raz pierwszy ma się małe dziecko, to ciężko jest cokolwiek przewidzieć. Dzieci nas zaskakują, zmieniają się. Cały czas się tego uczę. Sama musiałam dojrzeć, żeby chociażby zostawiać z kimś moją córkę. Długo z nią byłam, wszędzie zabierałam. Po dziesięciu miesiącach uznałam jednak, że będzie dobrze i dla niej, i dla mnie, jeśli trochę za sobą zatęsknimy. Wracając do sportu, na razie skupiam się na tym co będzie za rok. Startowałam już na czterech igrzyskach olimpijskich i szczerze powiedziawszy obecnie z wielu względów — zależnych nie tylko ode mnie — Rio schodzi na drugi plan, a może nawet jeszcze dalej.
Rz: Na jakie rzeczy nie ma pani wpływu?