Reklama
Rozwiń
Reklama

Sport w polityce nie pomaga

Polska żyje drugą turą wyborów prezydenckich. Zmierzą się w niej historyk i prawnik. Na świecie do batalii o najważniejszy urząd w państwie stawało także wielu sportowców. Zwykle bez powodzenia.

Publikacja: 16.05.2015 16:00

Urho Kekkonen

Urho Kekkonen

Foto: Creative Commons CC0 1.0 Universal Public Domain Dedication

W marcu 1964 r. prezydent Finlandii, Urho Kekkonen, odbierał na Uniwersytecie Warszawskim tytuł doktora honoris causa. Wizyta w Polsce miała jednak także ważną część nieoficjalną. Parę dni po uroczystościach w stolicy pierwszy obywatel Kraju Tysiąca Jezior odbył wycieczkę narciarską w Zakopanem ze słynnym skoczkiem, Stanisławem Marusarzem. Było to spotkanie dwóch emerytowanych sportowców. Fin nim zajął się polityką, uprawiał lekkoatletykę. Wynikiem 9 m 72 cm ustanowił nawet rekord świata w trójskoku bez rozbiegu. W swoim dorobku mial złoto i trzy brązowe medale mistrzostw kraju w skoku wzwyż, złoto w skoku wzwyż z miejsca, a także srebro w biegu na 100 metrów.

Na fotelu prezydenckim Kekkonen zasiadł w 1956 r. i nie opuścił go aż do 1982 r. Przed trzema laty Finowie jednak już nie chcieli kolejnego lekkoatlety w roli głowy państwa. Sari Essayah, w ostatniej dekadzie XX w. była nawet mistrzynią świata i Europy w chodzie sportowym. Sukcesy nie wystarczyły do zdobycia zaufania obywateli w kraju. Podczas wyborów prezydenckich w 2012 r. uzyskała najmniej głosów ze wszystkich kandydatów.

Piłka nożna to najpopularniejszy sport świata, ale nawet wielu sławnych herosów muraw nie potrafiło przekuć sławy na sukces w wyborach prezydenckich. Najjaskrawszy przykład w tym towarzystwie stanowi George Weah. Pierwszy afrykański laureat nagrody FIFA dla najlepszego piłkarza roku na świecie przegrał drugą turę wyborów prezydenckich w Liberii 10 lat temu. Kandydaci przez całą kampanię wytykali mu braki w edukacji i w końcu wyborcy odwrócili się od faworyta.

Już przed Weahem zdarzali się piłkarze z ambicjami sięgającymi najwyższych urzędów w państwie. Islandczyk, Albert Gudmundsson, na przełomie lat 40-tych i 50-tych, w czasach, gdy Polakom z trudem szła odbudowa ligi, czarował umiejętnościami w klubach takich jak Glasgow Rangers, Arsenal Londyn, czy AC Milan. Był drugim graczem spoza Wysp Brytyjskich w angielskiej ekstraklasie, a z Racingiem Paryż zdobył Puchar Francji. Po karierze wrócił w rodzinne strony i spróbował swoich sił w polityce. Wystartował w wyborach prezydenckich w 1987 r., ale dostał tylko 11% głosów.

Jeszcze gorzej poszło Miroslavowi Blazeviciowi. Dawny piłkarz Dinama Zagrzeb oraz Hajduka Split w 1998 r. w roli selekcjonera zajął z reprezentacją Chorwacji trzecie miejsce na mundialu we Francji. Widać pamięć o tych sukcesach nie była zbyt trwała, bo zaledwie 7 lat później uzyskał w wyborach prezydenckich tylko 0,8%. Poległ też jego kolega po fachu z Ugandy, Jaberi Bidandi Ssali, zdobywca dwóch tytułów mistrzowskich w lidze i przez krótki czas szkoleniowiec kadry swego kraju. W 2011 r. zagłosowało na niego tylko 0,44% obywateli.

Reklama
Reklama

Godność głowy państwa zdarzało się jednak osiągnąć także piłkarzom. Recep Tayyip Erdogan, który obecnie rządzi w Turcji, trzy dekady temu grał wyczynowo w drugoligowej Kasimpasie. Był nawet kapitanem zespołu, a w swoich szeregach widziało go słynne Fenerbahce Stambuł, lecz do transferu nie doszło. Erdogan skończył studia i zaangażował się w politykę. Na pamiątkę po karierze został mu tytuł patrona stadionu, gdzie swoje mecze rozgrywa jego dawny klub - obecnie w ekstraklasie.

Szansę na profesjonalny kontrakt z inną wielką drużyną europejską, Olympique Marsylia, miał natomiast Ahmed Ben Bella. Algierczyk podczas służby wojskowej wystąpił gościnnie w składzie ekipy ze Stade Velodrome podczas Pucharu Francji w 1940 r. W spotkaniu przeciw FC Antibes strzelił decydującego gola i zrobił piorunujące wrażenie na trenerach swojej tymczasowej drużyny. Dostał propozycję stałej umowy, ale ostatecznie nie podpisał kontraktu. Po odzyskaniu niepodległości przez Algierię Ben Bella wygrał pierwsze wybory prezydenckie w tym kraju.

Podobno to Latynosi mają piłkarzy za bożków, lecz żaden z futbolistów w tej części świata nie próbował dotąd startować w wyborach prezydenckich. Argentyną rządził za to w latach 20-tych, Marcelo Torcuato de Alvear, zdobywca kompletu medali na MŚ w strzelectwie w konkurencji pistoletu dowolnego. Pod koniec XX w. prezydentem Ekwadoru został zaś biegacz Abdala Bucaram, mistrz kontynentu i olimpijczyk. W polityce okazał się już mniej skuteczny. Na czele swego kraju stał niecałe pół roku. Został odwołany przez parlament z powodu "niezdolności psychicznej do sprawowania rządów".

W Urugwaju próbę zdobycia stanowiska prezydenta podjął w 1994 r. dawny reprezentant tego kraju w rugby Roberto Canessa. Żaden mecz, ani sukces sportowy nie dał mu jednak takiej sławy jak... katastrofa lotnicza pokazana później w filmie "Alive: Dramat w Andach". Tragiczne zdarzenie nie przerwało jego kariery. W ekipie narodowej występował jeszcze osiem lat. Sława sportowa oraz film, który wszedł na ekrany rok przed wyborami, nie pomogły jednak eks-rugbyście. Dostał on tylko 0,35% głosów.

Ze wszystkich prezydentów najbardziej utytułowanym sportowcem był Pal Schmitt z Węgier. W swoim dorobku m dwa złote medale olimpijskie w szpadzie drużynowo, a także siedem krążków wywalczonych na MŚ. Kolejne zaszczyty dała mu już polityka: funkcję wiceprzewodniczącego Europarlamentu, przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego, aż wreszcie w 2010 r. - stanowisko prezydenta kraju. Węgrzy mieli zresztą w tym czasie także niezwykle sportowo utytułowaną pierwszą damę. Żona Schmitta, Katalin, zdobyła srebro na IO '64 w gimnastyce sportowej.

Wśród kandydatów na najważniejszy urząd w państwie liczbą osiągnięć mógł też imponować Jurij Własow. Rosyjski sztangista miał na swoim koncie złoto i srebro z igrzysk, cztery zwycięstwa w MŚ, sześć triumfów na ME, a także 31 rekordów świata. Ciężarem zgarniętych medali nie ustępował więc Schmittowi, ale już w polityce daleko mu było do osiągnięć szermierza z Węgier. Podczas wyborów prezydenckich w 1996 r. zaufaniem obdarzyło go zaledwie 0,2% obywateli.

Sport
Iga Świątek, Premier League i NBA. Co obejrzeć w święta?
Sport
Ślizgawki, komersy i klubowe wigilie, czyli Boże Narodzenia polskich sportowców
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama