Ze smutkiem w oczach całą winę bierze na siebie, chwali rywala i podkreśla jak bardzo szanuje ten wielki turniej. Dziennikarze są tak zuchwali, że ośmielają się nawet zadać najboleśniejsze pytanie: czy możemy oczekiwać, że zagra jeszcze kiedyś na dawnym poziomie, tak jak grał w czasach, gdy zwyciężał w Wimbledonie.
Odpowiedź jeszcze początkowy szok pogłębia. Nadal nie mówi, że oczekiwania to mogą mieć mama i tata, ewentualnie wujek, a nie wy pismaki, tylko z pokorą stwierdza, że nie wie, ale zrobi wszystko, by tak się stało i niczego nie zaniedba, jak nie zaniedbał przed tym przegranym Wimbledonem. I wniosek najważniejszy jednego z najlepszych i najciężej trenujących tenisistów w historii: przybywa dobrych graczy, więc muszę trenować jeszcze więcej. Ani słowa o kontuzjach, wprost przeciwnie. Nadal powiedział, że od dwóch lat problemów z kolanem już nie ma i stan jego zdrowia porażki nie tłumaczy.