Reklama
Rozwiń
Reklama

Formuła 1: Lewis Hamilton bez zwycięstwa

Po trzech wyścigach sezonu obrońca tytułu Lewis Hamilton nie ma na koncie ani jednego zwycięstwa.

Publikacja: 20.04.2016 19:32

Formuła 1: Lewis Hamilton bez zwycięstwa

Foto: 123RF

To jego partner z Mercedesa Nico Rosberg, który w zeszłym roku grał drugie skrzypce w zespole i doszedł do głosu dopiero gdy Hamilton zapewnił już sobie mistrzostwo świata, w tegorocznej rywalizacji nie schodzi z najwyższego stopnia podium.

Niemiec perfekcyjnie wykorzystuje okazję do zbudowania przewagi nad Hamiltonem i chociaż na razie wszystko idzie po jego myśli, przyznaje, że nie w głowie mu jeszcze myśl o triumfie w całych mistrzostwach.

– To dopiero początek najdłuższego sezonu w historii – mówi Rosberg, który po trzech zwycięstwach ma już na koncie 17 wygranych Grand Prix w karierze – najwięcej wśród kierowców, którzy nigdy nie zdobyli tytułu.

Powrót Grand Prix Niemiec i pierwsza wizyta w Azerbejdżanie, gdzie w czerwcu odbędą się zawody o Grand Prix Europy, sprawiają, że w sumie będzie aż 21 wyścigów i Hamilton będzie miał jeszcze wiele okazji, by odrobić straty.

Urzędujący mistrz nie zapomniał, jak się jeździ. W dwóch pierwszych rundach to on wygrywał kwalifikacje, ale tracił inicjatywę już na samym starcie wyścigów.

Reklama
Reklama

Tylko jedna łopatka

Od tego roku wprowadzono przepisy utrudniające kierowcom ruszanie z miejsca. Zawodnik może korzystać tylko z jednej łopatki sprzęgła (zamiast dwóch), a do tego inżynier nie może przekazywać mu żadnych radiowych instrukcji na temat przygotowania samochodu do startu.

W Australii obaj kierowcy Mercedesa już na pierwszych metrach dali się ograć rywalom z Ferrari i tylko lepszy dobór opon w trakcie chaotycznego, przerwanego czerwoną flagą wyścigu dał im podwójne zwycięstwo.

W Bahrajnie znacznie lepiej wystartował Rosberg, a Hamilton znowu źle ruszył, na pierwszym zakręcie zderzył się z Valtterim Bottasem z Williamsa i resztę wyścigu przejechał mocno pokiereszowanym samochodem. Na mecie był trzeci, za Rosbergiem i Kimim Raikkonenem z Ferrari.

Jeszcze gorzej poszło mistrzowi w miniony weekend w Chinach. Awaria jednostki napędowej w kwalifikacjach oznaczała start z szarego końca stawki i chociaż w przeszłości zdarzało się już Hamiltonowi dojeżdżać w takich warunkach na podium, tym razem skończyło się dopiero siódmą lokatą.

Tymczasem Rosberg spokojnie zgarnął kolejną wygraną, w czym pomogli mu kierowcy Ferrari, tym razem zderzając się ze sobą na pierwszym zakręcie. Obaj co prawda zdobyli punkty (Sebastian Vettel dojechał do mety jako drugi, a Raikkonen piąty), ale nie byli w stanie powalczyć ze zwycięzcą.

Mistrzowie świata z Mercedsa liczą się z zagrożeniem ze strony Scuderii. – Nie widzieliśmy jeszcze prawdziwego oblicza Ferrari. Musimy uważać, bo ostro nas gonią – ostrzega Rosberg. Trzeba też pamiętać o innej wracającej do formy potędze: Red Bull zgarnął w Chinach drugie pole startowe (Daniel Ricciardo) i trzecią pozycję na mecie (Daniił Kwiat). Te dwie ekipy zaczynają coraz śmielej myśleć o regularnym podgryzaniu Mercedesa, przyzwyczajonego do niepodzielnych rządów.

Reklama
Reklama

Ciesz się chwilą

Tegoroczna rywalizacja zapowiada się interesująco, mimo że Mercedes wygrał wszystkie wyścigi, a zwycięska passa Nico Rosberga trwa już sześć rund, wliczając trzy wygrane wyścigi w końcówce poprzednich mistrzostw.

Debiutujący w tym roku amerykański zespół Haas ma już na koncie szóstą i piątą lokatę w dwóch pierwszych startach, a w walce o solidne zdobycze punktowe liczą się także Williams, Toro Rosso czy Force India. Nie ma też etatowej czerwonej latarni: na ostatnich pozycjach toczy się równie zażarta walka między Sauberem, Manorem i wracającym do F1 w roli konstruktora zespołem Renault.

Rywalizacja między Rosbergiem i Hamiltonem też powinna być coraz ostrzejsza. Brytyjczyk już w kolejnej rundzie – 1 maja w Soczi – zrobi wszystko, by przejąć inicjatywę. Ostrzega już Rosberga: – W poprzednich trzech wyścigach miał łatwe zadanie. Dobrze dla niego i niech się cieszy chwilą, bo nigdy nie wiadomo, jak długo ona potrwa.

Trzeba jednak pamiętać, że jeszcze nigdy w historii F1 nie zdarzyło się, by triumfator pierwszych trzech rund nie został później mistrzem świata, a już dziewięć razy zmagania rozpoczynały się od równie imponującej passy późniejszego czempiona.

– Ale tamci triumfatorzy nie mieli Lewisa Hamiltona jako zespołowego partnera – zauważa Rosberg. – Dla mnie to w ogóle nie jest dobry omen. Wszystko może się jeszcze zdarzyć.

Jeśli do pojedynku dwóch kierowców Mercedesa wmieszają się jeszcze rywale z innych ekip, to czeka nas nie tylko najdłuższy sezon w historii, ale też najbardziej emocjonujący od ładnych kilku lat.

Sport
Iga Świątek, Premier League i NBA. Co obejrzeć w święta?
Sport
Ślizgawki, komersy i klubowe wigilie, czyli Boże Narodzenia polskich sportowców
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama