Tak mogło być i tym razem. Mecz poprzedził hymn narodowy, przygotowane przez kibiców Legii i Lecha oprawy, które imponują, dopóki podkreślają historię obydwu klubów lub regionów, z których kluby te pochodzą.
Niestety, święto trwało krótko. Po chwili kibice jakby się umówili - odpalili świece dymne. Przez pierwszy kwadrans niewiele było widać, fetor roznosił się przez półtorej godziny, do końca meczu. W drugiej połowie kibice Lecha przystąpili do jeszcze bardziej zdecydowanego ataku i sędzia musiał przerwać mecz, bo nic nie było widać, a pole karne Legii zarzucono racami. Bramkarz Arkadiusz Malarz szukał schronienia na linii 16 metrów. Wszystko to na oczach prezydenta RP, w Dniu Flagi.