Reklama
Rozwiń

Żukowski o Andym Murrayu

Podobno prawie wszyscy rdzenni Szkoci mają przodków wśród miejscowych górali, ludzi twardych i małomównych. Jeśli to prawda, Andy Murray nie jest prawdziwym Szkotem, choć brał ślub w kilcie, bo na korcie gada bez przerwy. Takiego lidera światowy tenis nie miał od czasu Johna McEnroe.

Aktualizacja: 21.11.2016 19:53 Publikacja: 21.11.2016 18:35

Żukowski o Andym Murrayu

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Wygląda to zabawnie, szczególnie w telewizji, gdzie z ruchu warg można odczytać, co Murray mówi i specjalnej chluby mu to nie przynosi. Podobno właśnie tych tyrad Szkota, który w chwilach stresu tracił panowanie nad tym, co wygadywał, nie wytrzymała Amelie Mauresmo i zakończyła całkiem owocną współpracę. Ivan Lendl, legendarny czeski milczek, którego Andy poprosił o pomoc, ostrzegł od razu: „Jeśli on mnie obrazi, odchodzę". To właśnie z nim u boku Murray odnosi największe sukcesy, co świadczy, że na razie Lendla nie obraża. Natomiast stateczna BBC musiała już przepraszać widzów za to, co usłyszeli z ust Murraya lub czego mogli się domyślić. Nawet brytyjscy dziennikarze piszą, że wygląda to trochę śmiesznie.

Nerwowy słowotok to jednak nie jest najważniejsza cecha Murraya, został on nowym liderem rankingu ATP z powodu zupełnie innych przewag. Kibice tenisa zapewne pamiętają czasy, gdy Szkot przegrywał wszystkie ważne mecze, gdy brakowało mu i cierpliwości, i sił. Dziś nie brakuje ani jednego, ani drugiego.

Ci wszyscy, którzy spodziewali się, że dwa mordercze mecze Finału ATP Tour (z Kei Nishikorim i Milosem Raonicem) Murray uzna za wystarczający argument, by z góry znaleźć usprawiedliwienie porażki z Novakiem Djokoviciem, byli w błędzie. Wprawdzie trudno sobie przypomnieć, by Serb popełnił tak wiele niewymuszonych błędów w kluczowych momentach ważnego meczu, ale zasług Murrayowi to nie odbiera.

Jeśli aby tak grać, musi gadać, to niech gada, byle nie klął i ludzi nie obrażał, bo wtedy szybko wróci tęsknota za liderami z klasą, takimi jak Roger Federer czy Rafael Nadal.

Wielkiego awansu Murraya – doceniając wszystkie jego przewagi – zapewne by nie było, gdyby nie zaskakujący kryzys Djokovicia. Po wygraniu turnieju Roland Garros coś się stało, jest na ten temat wiele plotek, żadna nie wygląda poważnie, więc nie warto ich powtarzać. Jedno jest pewne: teoria o niezwyciężoności Serba, który ma nad rywalami wielką techniczną i psychologiczną przewagę, padła błyskawicznie, tak jakby zbroja, która do tej pory chroniła Novaka, zaczęła mu już tylko ciążyć.

Murray jako lider rankingu ATP nie wejdzie w nowy rok w aurze niezwyciężoności, na nią jeszcze nie zapracował, pomimo fantastycznej drugiej połowy sezonu, ale jest on jedynym ze sławnej „Karety Asów", wobec którego nie padają egzystencjalne pytania.

Roger Federer: czy będzie miał siły, chęć i zdrowie? Rafael Nadal: czy dalej uda mu się oszukiwać swój organizm? Novak Djoković: co się stało, dlaczego osłabła jego władza i musi szukać pomocy u psychologa-szarlatana?

Do stycznia i Australian Open te pytania z nami pozostaną. W Melbourne przekonamy się, czy Andy wciąż gada i wciąż wygrywa.

Sport
Nie chce pałacu. Kirsty Coventry - pierwsza kobieta przejmuje władzę w MKOl
Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025