W kraju tenisowo zimnokrwistym ta sugestia mogłaby się wydać zbyt daleko idąca, ale nie w Argentynie, która szanuje tenisistów, wychowuje znakomitych graczy z pokolenia na pokolenie i jeszcze nigdy Pucharu Davisa nie wygrała. Mało tego – cztery razy była w finałach i zawsze przegrywała.
O tym, że futbol nie pożarł w Argentynie wszystkiego, mieliśmy niedawno okazję przekonać się sami, gdy w Trójmieście jej tenisiści wygrywali w pierwszej rundzie Grupy Światowej z Polską. Dziennikarzy argentyńskich było wówczas w Ergo Arenie prawie tylu co polskich. Nie ma co ukrywać – zazdrościłem im bardzo i z przyjemnością tłumaczyłem, że ta stocznia, w której Lech Wałęsa obalił komunizm, jest tuż obok.