Rzeczpospolita: Skąd ten upadek na ostatnim zakręcie ostatniego odcinka?
Justyna Kowalczyk: Poślizgnęłam się, tak bywa. Byłam już zmęczona, miałam w nogach sześć mocnych biegów, w pewnym sensie wciąż na dochodzenie. Niewielka pomyłka w takiej chwili może przydarzyć się każdemu, ale myślę, że to był dobry bieg w moim wykonaniu i niezła cała sztafetka.
Czy celem tego biegu było tylko sprawdzenie siebie w warunkach bojowych przed najważniejszą próbą na mistrzostwach?
Chciałam pobiec dobrze, by pomóc Ewelinie w odzyskaniu wiary w siebie i dobrze reprezentować nasz kraj. Mam nadzieję, że te cele udało mi się zrealizować.
Czy trasy w Lahti ma pani rozpoznane do ostatniego szczegółu?