"Rzeczpospolita": Trudno określić pana status w reprezentacji. Raz jest pan pewniakiem, później wypada ze składu, by wrócić do wyjściowej jedenastki...
Maciej Rybus: Faktycznie jestem taki zawieszony... Eliminacje ME rozegrałem niemal całe w wyjściowym składzie – wystąpiłem w ośmiu z dziesięciu meczów. Tuż przed Euro doznałem kontuzji, nie pojechałem do Francji, a Artur Jędrzejczyk zagrał świetnie i to on stał się podstawowym lewym obrońcą. Później, gdy on nie mógł zagrać, nieźle spisał się Bartek Bereszyński, ale w dwóch meczach eliminacji MŚ jednak wziąłem udział. Oby omijały mnie problemy czy to zdrowotne, czy z grą w klubie, jak to miało miejsce w Lyonie.