31 maja 2002 roku, na rozpoczęcie turnieju, debiutant trafił od razu na Francję – aktualnego mistrza świata. Kapitan reprezentacji Senegalu, defensywny pomocnik Aliou Cisse, odebrał proporczyk od Marcela Desailly'ego, 11 aktualnych mistrzów świata wybiegło przeciw nieznanym zawodnikom, występującym w komplecie we francuskich klubach, i to na ogół tych słabszych: Sochaux, Lorient, Lens, Rennes, Sedan. Cisse był zawodnikiem Montpellier.
Każda kolejna minuta pokazywała, że prognozy o tym, że dla Francji to będzie spacer, się nie spełnią. Kopciuszek pokazał pazurki, mistrzowie nie byli na to przygotowani, jedna kontra zadecydowała, że Fabien Barthez przepuścił strzał Papy Bouby Diopa. Senegal wygrał 1:0, potem zremisował 1:1 z Danią, 3:3 z Urugwajem (prowadząc 3:0 do przerwy i 3:2 do 88. minuty), w drugiej rundzie pokonał Szwecję 2:1, zdobywając „złotego gola" w dogrywce. W taki sam sposób przegrał w ćwierćfinale z Turcją 0:1.
FIFA po obliczeniu punktów i bramek sklasyfikowała Senegal na siódmym miejscu. Polska zajęła w Korei miejsce 25.
Po mundialu 2002 w świecie zapanowała moda na senegalskich piłkarzy. Napastnik El Hadji Diouf przeszedł z RC Lens do Liverpoolu za 10 mln funtów. Grał tam z Jerzym Dudkiem. Ale to zainteresowanie, podwyżki, transfery, przypływ pieniędzy do federacji stały się początkiem kłopotów. Senegalczycy nie byli mentalnie przygotowani na taki sukces. Dopóki ich trenerem był Francuz Bruno Metsu, jeszcze wszystko funkcjonowało jak należy, bo umiał on lać zimną wodę na rozpalone głowy.
Jednak Metsu odszedł po mundialu 2002 (zmarł w roku 2013), a następcy nie dawali sobie rady.