Reklama
Rozwiń
Reklama

Japonia: zaczęło się od Tsubasy i J-League

Czasy, w których przeciw Japończykom polscy piłkarze mogli grać bez obaw o wynik, minęły ponad 30 lat temu. Teraz to Azjaci mają przewagę.

Aktualizacja: 03.12.2017 18:01 Publikacja: 03.12.2017 17:50

Napastnik Shinji Okazaki gra w Leicester.

Napastnik Shinji Okazaki gra w Leicester.

Foto: shutterstock

W historii polskiej piłki jest taki niecodzienny epizod z początku roku 1981.

PZPN podpisał z japońską federacją umowę na cztery mecze, ale w kraju rozliczano „aferę na Okęciu", trener Ryszard Kulesza podał się do dymisji, a jego następca Antoni Piechniczek nie zamierzał zbierać w styczniu drużyny, żeby jechać z nią na koniec świata.

Ustalono więc, że do Japonii poleci reprezentacja młodzieżowa trenera Waldemara Obrębskiego. Na miejscu podpisano stosowne dokumenty, nadające meczom status gier na poziomie pierwszych reprezentacji. W ciągu ośmiu dni Polska rozegrała w Japonii cztery mecze i wszystkie wygrała. Z naszej drużyny mało kto trafił później do prawdziwej kadry A.

Japonia była wtedy w ogonie futbolowego świata. W kronikach zapisał się tylko napastnik Kunishige Kamamoto, który został królem strzelców turnieju olimpijskiego w Meksyku (1968) i jest wciąż najlepszym strzelcem w historii reprezentacji, z imponującym bilansem: 80 goli w 84 występach. Po zakończeniu kariery Kamamoto został trenerem i prezydentem krajowej federacji.

Jednak zawodnikiem, który odmienił wizerunek piłki w Japonii, był Kazuyoshi Miura. W połowie lat 80. 21-letni Miura jako pierwszy Japończyk wyjechał do klubu brazylijskiego. Wybrał FC Santos, bo grał tam Pele, i nawet udało mu się przebić do pierwszego składu. Mniej więcej w tym samym czasie powstała kreskówka o japońskim chłopcu, który nazywał się Tsubasa, grał w piłkę jak Brazylijczyk i stał się natchnieniem dla wielu późniejszych prawdziwych piłkarzy z całego świata, bo film pokazywano wszędzie. W polskiej telewizji też.

Reklama
Reklama

W ten sposób Japonia wyeksportowała w świat swój futbol, którego nie miała, wykorzystując do tego fikcyjną postać.

Dopiero w roku 1993 wszystko się zmieniło. W Japonii powstała zawodowa liga J-League, stwarzająca tak atrakcyjne warunki, że zjeżdżali się tam najsłynniejsi piłkarze (Zico, Gary Lineker, Dunga, Christo Stoiczkow, Pierre Littbarski) i trenerzy (Arsene Wenger, Luis Felipe Scolari, Carles Rexach), a konsultantami byli między innymi Franz Beckenbauer i Bobby Charlton. Dziś Japonia ma najlepiej zorganizowany futbol ze wszystkich krajów azjatyckich.

Kiedy już japońscy piłkarze nauczyli się gry od najlepszych, sami ruszyli w świat i dziś są niemal we wszystkich ligach europejskich. Szlaki przecierał Hidetoshi Nakata. Kiedy w roku 1998 przeszedł z Bellamare Hiratsuka do Perugii, a stąd do Romy, na jego mecze zaczęły podróżować setki rodaków. Zaczęło się zjawisko pod nazwą „turystyka futbolowa". Trwa nadal i dotyczy już następnego pokolenia.

Ten szybki futbolowy rozwój sprawił, że w roku 1998 Japonia zagrała pierwszy raz w mistrzostwach świata i od tamtej pory bierze udział w każdym turnieju. W kadrze zwykle jest wielu zawodników z J-League, jednak najlepsi grają w Europie. Obecnie największą gwiazdami są: pomocnik Shinji Kagawa z Borussii Dortmund, mający też w CV grę dla Manchesteru Utd., oraz pomocnik Keisuke Honda, który latem przeszedł z AC Milan do meksykańskiego klubu Pachuca.

W bramce być może trzeci raz na mundialu zagra Eiji Kawashima (Metz), na środku obrony stoper Southampton Maya Yoshida, na boku Yuto Nagatomo (Inter Mediolan), w pomocy Makoto Hasebe (Eintracht Frankfurt) i Hotaru Yamaguchi (Cerezo Osaka), w ataku Shinji Okazaki (Leicester) i Genki Haraguchi (Hertha Berlin).

W eliminacjach Japończycy pokonali m.in. Australię. Ich trenerem jest Bośniak Vahid Halilhodzic. Podczas mundialu w Brazylii prowadził reprezentację Algierii, która awansowała do drugiej rundy, gdzie dopiero po dogrywce uległa późniejszemu mistrzowi – Niemcom.

Reklama
Reklama

Ostatnie dwa mecze Polski z Japonią odbyły się dawno, ale warto je pamiętać, ku przestrodze. W roku 1996 przegraliśmy w Hongkongu 0:5, a w 2002 w Łodzi 0:2.

Sport
Iga Świątek, Premier League i NBA. Co obejrzeć w święta?
Sport
Ślizgawki, komersy i klubowe wigilie, czyli Boże Narodzenia polskich sportowców
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama