Trener Thomas Thurnbichler miał powody do okazywania radości po tym konkursie. Stara, ale wciąż mocna trójka polskich mistrzów wykonała w Wiśle dobrą robotę, pozostali reprezentanci w większości też dali nadzieję, że dorównają sławnym kolegom.
Wszystkie światła w ten mokry i wietrzny sobotni wieczór poszły jednak na Kubackiego – mistrza latania nad igelitem. Mistrz skakał w pierwszej serii wcześniej od głównych rywali – to skutek dość odległej pozycji w poprzednim Pucharze Świata. Z numerem 28 na plastronie poleciał jednak od razu jak nikt inny – 130,5 m z dobrym lądowaniem.
Na drugim miejscu pojawił się, jak w kwalifikacjach, Halvor Egner Granderud, potem Stefan Kraft i Piotr Żyła, nieźle też zaczął Paweł Wąsek, od dziewiątego miejsca. W pierwszej dziesiątce byłoby nawet czterech Polaków, lecz Kamil Stoch po całkiem udanym locie (127,5 m) miał przy lądowaniu groźną awarię wiązania – kostka mocująca but wysunęła się z bolca i skoczek musiał bronić się przed nagłym upadkiem, a nie myśleć o stylu lądowania.
– To ja byłem winien. Po dość kiepskim wyjściu z progu starałem się maksymalnie wyciągnąć odległość, z tego powodu z impetem wylądowałem, siły działały tak duże, że wiązanie nie wytrzymało. Ale udało mi się wybronić przed ubrudzeniem mego białego kombinezonu. Szukam optymalnego sposobu, który pozwoli mi na pokazanie pełni możliwości i większego luzu. Na razie wszystko jest jeszcze sztywne, nie mam właściwej płynności, ale mam nadzieję, że to przyjdzie ze skoku na skok – mówił Stoch reporterowi Eurosportu.
Nie wszyscy bohaterowie minionej zimy byli w pełni gotowi na wygrywanie w Wiśle. Do serii finałowej nie awansował Karl Geiger, a zdobywca PŚ Ryoyu Kobayashi zaczął od bardzo przeciętnej próby, by dopiero w drugiej serii skoczyć jak naprawdę potrafi i awansować o kilkanaście miejsc. Emocje drugiej serii były niemałe także dlatego, że Marius Lindvik upadł przy ambitnej próbie na odległość 136,5 m, gdy wiatr nagle dmuchnął mu pod narty. Stochowi dmuchnęło w drugą stronę, ale i tak awansował do pierwszej dziesiątki, wypadł z niej jednak Wąsek.