- Japonki zaskoczyły nas niesamowitą, ostrą zagrywką. Były precyzyjne w każdym ruchu. One szybkie i zdecydowane, a my spięte, zdenerwowane jak nowicjuszki. Były zawsze tam gdzie powinny, broniły piłki nie do obronienia. Tak jak zawsze, niestety - mówiła po przegranym spotkaniu Milena Rosner, kapitan polskiego zespołu.
W wyjściowym składzie na spotkanie z Japonią pani kapitan nie było. Marco Bonitta postawił na Małgorzatę Glinkę Mogentale i Annę Barańską, na środku grały Maria Liktoras i Agnieszka Bednarek, w ataku Katarzyna Skowrońska Dolata, rozgrywała Milena Sadurek-Mikołajczyk, w roli libero wystąpiła tradycyjnie najlepsza w tym fachu Mariola Zenik. Zmiany nastąpiły szybko, bo mecz od początku nie układał się po myśli Bonitty. W miejsce nieskutecznej Skowrońskiej wstawił Annę Podolec, która też nie miała najlepszego dnia, Sadurek została zastąpiona przez Katarzynę Skorupę. Niestety, nie przyniosło to spodziewanych efektów. Japonki fruwały w powietrzu, broniły najmocniejsze ataki, ustawiały blok jak ścianę z kamienia, choć są niższe od Polek o głowę. Ich rozgrywająca Yoshie Takeshita mierzy 155 centymetrów, libero Yuko Sano niewiele więcej, a najskuteczniejsza skrzydłowa Miyuki Takahashi 170 centymetrów. Na Takahashi wszyscy mówią Shin, co znaczy „Waleczne serce". I to ona rozbijała polski blok z zadziwiającą skutecznością. - Sama nie wiem, jak one to robią. Mniejsze, drobniejsze, a potrafią atakować tak, że nic nie można poradzić. A jeszcze trudniej znaleźć dziurę w ich bloku - mówiła najwyższa na placu gry Podolec (193 cm).
Polki walczyły jednak dzielnie, choć trzęsły się im ręce. Po skutecznym bloku w wykonaniu Maszy Liktoras dzielił je od Japonek tylko jeden (17:18) punkt. Cóż z tego, gdy chwilę później, po ataku Sachiko Sugiyamy z obejścia, przewaga rywalek (19:22) była już znacząca i nie do odrobienia. Podolec atakowała w aut, w ostatniej akcji została zatrzymana na siatce i pierwszy set zapisały na swoje konto Japonki.
- Gdybyśmy wygrały drugą partię, to ten mecz mógł wyglądać zupełnie inaczej - powie później Podolec. Polki prowadziły 22:20, były o krok od zwycięstwa i wtedy najskuteczniejsza tego dnia w naszej drużynie Agnieszka Bedenarek (14 punktów) zaserwowała w aut, a w kolejnej akcji Glinka źle przyjęła kąśliwe podanie Saori Kimury i jest był remis (22:22). Przy stanie 25:25 Japonki zablokowały Glinkę, a Kimura efektownym atakiem skończyła seta.
Nie pomógł już zdecydowanie wygrany przez Polki set trzeci. - Nie potrafiłyśmy się pozbierać - powie po meczu Glinka. Nie pomogły kolejne zmiany dokonywane przez Bonittę, który podczas dziesięciominutowej przerwy (po drugim secie) zachował kamienny spokój. Na pytanie co mówił, jak się zachowywał jedna z zawodniczek powiedziała: Czekał co my powiemy.