Nieprzespana noc Polek

Polki po porażce z Japonią 1:3 pokonały w niedzielę Kazachstan bez straty seta i w walce o prawo startu na igrzyskach w Pekinie należą do faworytów. Po dniu przerwy, we wtorek czeka je mecz z Dominikaną - pisze Janusz Pindera z Tokio.

Aktualizacja: 18.05.2008 18:13 Publikacja: 18.05.2008 11:13

Nieprzespana noc Polek

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

- Japonki zaskoczyły nas niesamowitą, ostrą zagrywką. Były precyzyjne w każdym ruchu. One szybkie i zdecydowane, a my spięte, zdenerwowane jak nowicjuszki. Były zawsze tam gdzie powinny, broniły piłki nie do obronienia. Tak jak zawsze, niestety - mówiła po przegranym spotkaniu Milena Rosner, kapitan polskiego zespołu.

W wyjściowym składzie na spotkanie z Japonią pani kapitan nie było. Marco Bonitta postawił na Małgorzatę Glinkę Mogentale i Annę Barańską, na środku grały Maria Liktoras i Agnieszka Bednarek, w ataku Katarzyna Skowrońska Dolata, rozgrywała Milena Sadurek-Mikołajczyk, w roli libero wystąpiła tradycyjnie najlepsza w tym fachu Mariola Zenik. Zmiany nastąpiły szybko, bo mecz od początku nie układał się po myśli Bonitty. W miejsce nieskutecznej Skowrońskiej wstawił Annę Podolec, która też nie miała najlepszego dnia, Sadurek została zastąpiona przez Katarzynę Skorupę. Niestety, nie przyniosło to spodziewanych efektów. Japonki fruwały w powietrzu, broniły najmocniejsze ataki, ustawiały blok jak ścianę z kamienia, choć są niższe od Polek o głowę. Ich rozgrywająca Yoshie Takeshita mierzy 155 centymetrów, libero Yuko Sano niewiele więcej, a najskuteczniejsza skrzydłowa Miyuki Takahashi 170 centymetrów. Na Takahashi wszyscy mówią Shin, co znaczy „Waleczne serce". I to ona rozbijała polski blok z zadziwiającą skutecznością. - Sama nie wiem, jak one to robią. Mniejsze, drobniejsze, a potrafią atakować tak, że nic nie można poradzić. A jeszcze trudniej znaleźć dziurę w ich bloku - mówiła najwyższa na placu gry Podolec (193 cm).

Polki walczyły jednak dzielnie, choć trzęsły się im ręce. Po skutecznym bloku w wykonaniu Maszy Liktoras dzielił je od Japonek tylko jeden (17:18) punkt. Cóż z tego, gdy chwilę później, po ataku Sachiko Sugiyamy z obejścia, przewaga rywalek (19:22) była już znacząca i nie do odrobienia. Podolec atakowała w aut, w ostatniej akcji została zatrzymana na siatce i pierwszy set zapisały na swoje konto Japonki.

- Gdybyśmy wygrały drugą partię, to ten mecz mógł wyglądać zupełnie inaczej - powie później Podolec. Polki prowadziły 22:20, były o krok od zwycięstwa i wtedy najskuteczniejsza tego dnia w naszej drużynie Agnieszka Bedenarek (14 punktów) zaserwowała w aut, a w kolejnej akcji Glinka źle przyjęła kąśliwe podanie Saori Kimury i jest był remis (22:22). Przy stanie 25:25 Japonki zablokowały Glinkę, a Kimura efektownym atakiem skończyła seta.

Nie pomógł już zdecydowanie wygrany przez Polki set trzeci. - Nie potrafiłyśmy się pozbierać - powie po meczu Glinka. Nie pomogły kolejne zmiany dokonywane przez Bonittę, który podczas dziesięciominutowej przerwy (po drugim secie) zachował kamienny spokój. Na pytanie co mówił, jak się zachowywał jedna z zawodniczek powiedziała: Czekał co my powiemy.

W czwartym secie walka trwała do stanu 7:7. Później krok po kroku, punkt po punkcie Japonki oddalały się na bezpieczną dla siebie odległość. W tym momencie spiker zachrypł od krzyku, a ich trener, siwowłosy Shoichi Yanagimoto odgrywał przy bocznej linii swoją życiową rolę. Gdy po zablokowaniu Anny Barańskiej mecz się skończył, wymownym gestem pokazał dziesięciotysięcznej publiczności w Tokyo Metropolitan Gymnasium, kto jest królem.

- Musimy się uśmiechać, myśleć pozytywnie. Prześpimy się teraz z problemem i będzie lepiej - powiedział po porażce Rosner. Bonitta też podkreślał, że Polki są w stanie grać znacznie lepiej. I zagrały dzień później, choć dla wielu naszych siatkarek noc z soboty na niedzielę była bezsenna. Na szczęście mecz z Kazachstanem zakończył się zgodnie z przewidywaniami, pewnym i szybkim (63 minuty) zwycięstwem Polek. Najwięcej punktów zdobyła Podolec (19), która nie tylko bombardowała Kazaszki skutecznie z wysokości drugiego piętra, ale zdobyła też cztery punkty skutecznym serwisem.

W poniedziałek Polki mają w turnieju dzień przerwy, ale trening będzie długi, więc czasu na spacer po Tokio nie będzie zbyt wiele. We wtorek mecz z Dominikaną, której nie można lekceważyć, bo czasami potrafi postraszyć silniejszych od siebie.

Po meczu z Japonią nie spałyśmy dobrze. Takie porażki, na otwarcie turnieju bolą bardziej niż się wydaje. Bardzo chciałyśmy wygrać, może to sprawiło, że popełniłyśmy tak dużo błędów. Jesteśmy zmęczone ligą, nie miałyśmy zbyt wiele czasu na przygotowania do tego turnieju. Ja przecież do końca walczyłam o mistrzostwo Hiszpanii i nie byłam na zgrupowaniu kadry. Mogę więc powiedzieć, że mam formę ligową. Przegrać z Japonią to żaden wstyd, tym bardziej, że od lat mamy problemy z Azjatkami. Grając z nimi trzeba być bardzo cierpliwym i mieć dużo zdrowia. Podbijają każdą piłkę, czasami atakujesz 4-5 razy, i nie jesteś w stanie skończyć. Jak nie masz żelaznej kondycji, to w końcu się pomylisz. Zwycięstwo z Kazachstanem było nam bardzo potrzebne.

Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia