Jeśli zespół z Bełchatowa pokona kolejnego rywala, drugi raz z rzędu zagra w Final Four. Przed rokiem w Łodzi Skra zajęła w finałowym turnieju trzecie miejsce.
Polski zespół nie uniknął błędu z Moskwy, gdzie rozpoczął mecz z przesadnym respektem dla rywala. W Bełchatowie w pierwszym secie też oddał pole konkurentom. Obok Siemiona Połtawskiego największe kłopoty sprawiał Skrze mierzący 208 cm Aleksandr Wołkow, którego zabrakło w Moskwie, ale teraz był bardzo mocnym punktem drużyny. Dzięki jego trudnej zagrywce i akcjom pod siatką Dynamo zdobyło wiele punktów.
Trener Skry Daniel Castellani ma jednak wiele sposobów, by odmienić grę drużyny. Zawsze może liczyć na zawodników rezerwowych. W Bełchatowie powtórzył manewr z Moskwy. W połowie drugiego seta zarządził dwie kluczowe zmiany. Przy prowadzeniu gości 13:10 hiszpańskiego rozgrywającego Miguela Falascę zastąpił Maciej Dobrowolski, a chwilę później za Dawida Murka wszedł Michał Bąkiewicz, bohater meczu w Moskwie.
Było 15:12 dla Dynama, ale od tego momentu zaczęło się odrabianie strat. Mariusz Wlazły pojedynczym blokiem zatrzymał słynnego Brazylijczyka Dantego, a Marcin Możdżonek imponował precyzyjną zagrywką i przytomnymi reakcjami pod siatką. To po jego serwisie Skra wyszła na prowadzenie 19:18, którego nie oddała do końca seta. Zwycięstwo w nim odmieniło losy meczu.
Z czasem Skra błyszczała coraz bardziej, a Dynamo było coraz bardziej rozklekotane. Decydujące o zwycięstwie punkty zdobył najlepszy zawodnik meczu – Włazły. Jego ataki były tego dnia nie do zatrzymania.