Awans siatkarze Daniela Castellaniego zapewnili sobie już w sobotę, wygrywając ze Słowacją. Na koniec turnieju pokonali jeszcze Francję.
Ostatnie piłki sobotniego meczu ze Słowacją. Na trybunach nikt nie siedzi. Po autowym ataku Martina Nemeca Polacy prowadzą w czwartym secie 22: 17. Chwilę później potrójnym blokiem zatrzymują innego Martina, Sopkę. Zawodnik Delecty Bydgoszcz próbuje się rozpaczliwie przebić atakiem z drugiej linii, ale ściana polskich rąk nie daje mu na to szansy. Publiczność skanduje: „Ostatni, ostatni”, gdy w polu serwisowym staje Paweł Woicki. Trudna technicznie zagrywka, Sopko próbuje ją przyjąć na palce, ale popełnia błąd i już można się cieszyć z awansu na mistrzostwa świata.
Włoski trener Słowaków Emanuele Zanini twierdził, że jego siatkarzom, po pierwsze, zabrakło siły, by grać z Polakami jak równy z równym całe spotkanie, po drugie, nie mieli kogoś takiego jak Bartosz Kurek. – Ten chłopak był niesamowity – ocenił naszego skrzydłowego.
Wygrana ze Słowakami po wcześniejszym zwycięstwie ze Słowenią (3:0 w piątek) dawała awans na mistrzostwa bez względu na wynik meczu z Francuzami.
Stephane Antiga, kapitan trójkolorowych, po zwycięstwie swojej drużyny ze Słowenią i pewnym już awansie do mistrzostw powiedział, że kończący turniej mecz z Polakami będzie miał już charakter towarzyski. Tak było, a Polacy z Woickim zamiast Pawła Zagumnego na rozegraniu, z Michałem Ruciakiem w miejsce Bąkiewicza, a od trzeciego seta ze Zbigniewem Bartmanem, który zastąpił Kurka, pokazali, że są zespołem nie do końca jeszcze znanych możliwości. Z Francją, na pewno mocniejszą od tej, którą pokonali w Gdyni bez większego wysiłku, zmierzą się w Izmirze, w pierwszej fazie zbliżających się mistrzostw Europy.