Polska-Wenezuela 3:0

Trzeci mecz i trzecie zwycięstwo polskich siatkarzy w mistrzostwach świata. W Hali Stulecia we Wrocławiu tym razem nie dali żadnych szans Wenezueli wygrywając 3:0 (25:20, 25: 13, 25:14).

Publikacja: 04.09.2014 23:27

Stephane Antiga i Mariusz Wlazły

Stephane Antiga i Mariusz Wlazły

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Janusz Pindera z Wrocławia

Stephane Antiga nie ryzykował. Dał odpocząć tylko Pawłowi Zagumnemu i od początku tego spotkania rozgrywał Fabian Drzyzga. Kolejnych zmian trener dokonywał dopiero wtedy, gdy nie było już żadnego zagrożenia ze strony rywala. W pierwszym secie, który potężnymi atakami na pojedynczym bloku zaczynał i kończył Mariusz Wlazły Wenezuelczycy próbowali stawić czoło naszej reprezentacji. Chwilami zbliżali się na kilka punktów, ale gdy Polacy czuli ich oddech na plecach naciskali na gaz i uciekali na bezpieczną odległość.

Drugą partię rozpoczynali już z Michałem Kubiakiem, który zmienił Michała Winiarskiego. Kilkanaście minut później na boisku nie było Mateusza Miki, zastąpił go Rafał Buszek. W tym momencie Polacy prowadzili 17:8, ale to jeszcze nie był koniec zmian zarządzanych przez Antigę. Przy stanie 19:10 Marcin Możdżonek wszedł za Karola Kłosa, a chwilę później (20:12 na tablicy wyników) plac gry opuścił Wlazły zmieniony przez Dawida Konarskiego.

W tej partii walki nie było. Wenezuela nie była już w stanie przypomnieć sobie swoich dobrych siatkarskich czasów i oddała zupełnie inicjatywę w polskie ręce. Jeśli ktoś liczył, że włoski szkoleniowiec naszych rywali, Vincenzo Nacci, zdoła ich obudzić w czasie dziesięciominutowej przerwy był w błędzie. Wenezuelczycy pozostali w letargu do końca, a Polacy ponownie z Wlazłym (do stanu 18:9) w ataku robili co chcieli.

Emocji było niewiele, ale to powód do radości, gdyż oznacza, że drużyna Antigi jest w formie i nie zwalnia tempa. Trudniejszy sprawdzian czeka ją dopiero w niedzielę na zakończenie pierwszej fazy grupowej, gdy zmierzy się z Argentyną, ale i z tą przeszkodą powinna sobie poradzić, tym bardziej, że Wlazły już na poważnie zaczyna straszyć serwisem. Jak wysyła pocisk pędzący z szybkością 120 km/godz, to nie ma co zbierać. Ostatni punkt w tym spotkaniu dostaliśmy w prezencie (autowy serwis rywali).

Rozbijanie Wenezueli trwało niewiele ponad godzinę. Ostatni raz siatkarze tego kraju wygrali z Polską 11 lat temu w Bydgoszczy. Nasi zawodnicy byli wykończeni długą podróżą z Barquisimeto, gdzie rozegrali dwa zwycięskie mecze z tym zespołem w Lidze Światowej. Wenezuelczycy choć wylecieli z Caracas dzień później w Bydgoszczy byli wcześniej od Polaków i wykorzystali te okoliczności nad wyraz skutecznie. Inna sprawa, że wtedy mieli Andresa Gomeza, killera, który jak miał dobry dzień, to doprowadzał rywali do rozpaczy.

W Hali Stulecia „Harry" długo stał w kwadracie dla rezerwowych, bo to już cień tego Gomeza, który przed laty zdobywał po 40-50 punktów. Wszedł na boisko na krótko w drugim secie, w którym nasi rywale nie mieli wiele do powiedzenia. W trzeciej, ostatniej partii znów obserwował mecz z boku.

Serbia i Argentyna też wygrywają

Jako pierwsi grali w czwartek Argentyńczycy. Ich rywalem był Kamerun, który we Wrocławiu cieszy się wielką sympatią publiczności. To chyba najbardziej radosny zespół tych mistrzostw. Cieszą się z każdej udanej akcji, z każdego zdobytego punktu. W meczu z Argentyną nie wygrali wprawdzie nawet jednego seta, ale w trzeciej partii byli bliscy szczęścia. Od światowej czołówki dzielą ich lata świetlne, ale jak ktoś poda im dłoń potrafią chwycić całą ręką. Warto o tym pamiętać w sobotni wieczór, gdy z Kamerunem grać będą Polacy. Serbowie powoli i z trudem zbierają punkty, ale po wygranej z Argentyną, tym razem za trzy punkty pokonali Australię. Ciekawe jak wyglądałoby to spotkanie, gdyby siatkarze z Antypodów wykorzystali szansę w pierwszym secie. Tak się jednak nie stało, wygrali go Serbowie, tak jak cały mecz. Grali lepiej niż z Argentyną, ale to na razie nie jest zespół na medal.

Iran traci punkty

Francuzi jako pierwsi na tych mistrzostwach znaleźli sposób na Irańczyków. Zwycięstwo 3:1 daje im w tym momencie pierwsze miejsce w grupie śmierci, gdzie walczą jeszcze Amerykanie, Włosi, Belgowie i Portoryko. Ostatni czwarty set meczu Francuzów z Irańczykami był dramatyczny, zakończył się zwycięstwem trójkolorowych na przewagi – 29:27. A to oznacza, że Iran nie jest już niepokonany, co nie zmienia jednak faktu, że dalej jest „czarnym koniem" tego turnieju. Ale uwaga też na Francję, na razie przegrała tylko z Włochami prowadząc 2:0. To też rywal piekielnie trudny dla każdego.

Mówią trenerzy:

Stephane Antiga (Polska):

Najbardziej cieszę się z tego, że żaden z zawodników nie zlekceważył rywala. Wszyscy byli skoncentrowani, skupieni i zagrali na wysokim poziomie. Zarówno ci, którzy zaczynali, jak i zmiennicy. Mecz był łatwy, bo gra w naszym wykonaniu była bardzo dobra, solidna w każdym calu i to daje największe powody do zadowolenia. Jeszcze nie wiem kto zagra w sobotę z Kamerunem, na pewno będę się starał, by zmian było dużo. Takie mecze to okazja do sprawdzenia tego co przerabiamy na treningach. Na razie nie mogę narzekać, wszystko idzie po naszej myśli

Vincenzo Nacci (Wenezuela):

Najlepiej w moim zespole zagrał kapitan, Kervin Pinerua. Zadowolony też jestem z gry w pierwszym secie, kiedy walka była w miarę wyrównana. Ale mam też świadomość jak mocną drużyną jest Polska, jakie ma doświadczenie w wielkich turniejach i jakie ma indywidualności. Z polskimi siatkarzami każdemu będzie się grało ciężko, a przecież my nie należymy do faworytów tego turnieju. Na pewno w tym spotkaniu trochę uciekła nam koncentracja zawiódł serwis, ale cieszę się z tego, że uczymy się czegoś nowego w każdym takim meczu, nabieramy doświadczenia. Jeszcze się nie poddajemy, będziemy walczyć do końca, po to tu przyjechaliśmy.

Wysłuchał: j.p.

Siatkówka
Siatkarze Bogdanki mistrzami Polski. Jak w Lublinie zbudowano potęgę?
Siatkówka
Rusza gra o mistrzostwo Polski siatkarzy. Przyjaciele na wagę złota
Siatkówka
Siatkarki z Rzeszowa mistrzyniami Polski. Do sześciu razy sztuka
Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma