Janusz Pindera z Wrocławia
Stephane Antiga nie ryzykował. Dał odpocząć tylko Pawłowi Zagumnemu i od początku tego spotkania rozgrywał Fabian Drzyzga. Kolejnych zmian trener dokonywał dopiero wtedy, gdy nie było już żadnego zagrożenia ze strony rywala. W pierwszym secie, który potężnymi atakami na pojedynczym bloku zaczynał i kończył Mariusz Wlazły Wenezuelczycy próbowali stawić czoło naszej reprezentacji. Chwilami zbliżali się na kilka punktów, ale gdy Polacy czuli ich oddech na plecach naciskali na gaz i uciekali na bezpieczną odległość.
Drugą partię rozpoczynali już z Michałem Kubiakiem, który zmienił Michała Winiarskiego. Kilkanaście minut później na boisku nie było Mateusza Miki, zastąpił go Rafał Buszek. W tym momencie Polacy prowadzili 17:8, ale to jeszcze nie był koniec zmian zarządzanych przez Antigę. Przy stanie 19:10 Marcin Możdżonek wszedł za Karola Kłosa, a chwilę później (20:12 na tablicy wyników) plac gry opuścił Wlazły zmieniony przez Dawida Konarskiego.
W tej partii walki nie było. Wenezuela nie była już w stanie przypomnieć sobie swoich dobrych siatkarskich czasów i oddała zupełnie inicjatywę w polskie ręce. Jeśli ktoś liczył, że włoski szkoleniowiec naszych rywali, Vincenzo Nacci, zdoła ich obudzić w czasie dziesięciominutowej przerwy był w błędzie. Wenezuelczycy pozostali w letargu do końca, a Polacy ponownie z Wlazłym (do stanu 18:9) w ataku robili co chcieli.
Emocji było niewiele, ale to powód do radości, gdyż oznacza, że drużyna Antigi jest w formie i nie zwalnia tempa. Trudniejszy sprawdzian czeka ją dopiero w niedzielę na zakończenie pierwszej fazy grupowej, gdy zmierzy się z Argentyną, ale i z tą przeszkodą powinna sobie poradzić, tym bardziej, że Wlazły już na poważnie zaczyna straszyć serwisem. Jak wysyła pocisk pędzący z szybkością 120 km/godz, to nie ma co zbierać. Ostatni punkt w tym spotkaniu dostaliśmy w prezencie (autowy serwis rywali).