Tego meczu obawiano się w Bełchatowie, jak widać – słusznie.Skra od początku sezonu nie gra dobrze, kilku jej czołowych zawodników jest kontuzjowanych. Przegrała u siebie do zera z VfB Friedrichshafen w Lidze Mistrzów i jeśli dodamy nieobecność na boisku Mariusza Wlazłego (kłopoty z kolanem) w meczu z dobrze ostatnio grającym Jastrzębskim Węglem, to mamy argumenty potwierdzające zasadność obaw.
Wlazły siedział na ławce obok Marcina Możdżonka i Janne Heikkinena, w składzie nie ma Stephane’a Antigi, który odgrywa w drużynie mistrza Polski szczególną rolę. Ale wydawało się, że nadszedł już czas, by Dawid Murek odzyskał formę, by lepiej grali inni przyjmujący – Michał Bąkiewicz i Bartosz Kurek. Niestety, z przyjęciem zagrywki wciąż są problemy.
Jakub Jarosz robił, co mógł, żeby zastąpić Wlazłego, ale atakującego tej klasy trudno zastąpić. Tym bardziej że rozgrywający reprezentacji Hiszpanii Miguel Falasca spisuje się gorzej, niż oczekiwano. Skra wygrała jednak pierwszego seta, ale dwa następne i tie-break były już popisem Jastrzębskiego Węgla. W zespole tym świetnie grali Robert Prygiel (MVP tego meczu), Brazylijczyk Rafa i Francuz Guillaume Samica.
Potknięcie mistrzów Polski, którzy spadli w tabeli na czwarte miejsce, wykorzystali siatkarze z Kędzierzyna-Koźla. Wygrali z Jadarem i objęli prowadzenie w lidze. To sukces nie tylko zawodników, ale też debiutującego w roli trenera Krzysztofa Stelmacha, który jeszcze w ubiegłym sezonie grał w Skrze.
Za tydzień zespół z Bełchatowa jedzie do Rzeszowa, gdzie zmierzy się z wiceliderem Resovią, która tak jak Skra poniosła klęskę w pierwszym meczu europejskich pucharów.