Mając takich środkowych jak Aleksander Wołkow (210 cm) i Dmitrij Muserski (215 cm) oraz Maksima Michajłowa (21 pkt), młodego atakującego, który wygryzł ze składu takiego asa jak Semen Połtawski można wygrywać z każdym. A przecież do tej drużyny prowadzonej przez Włocha Daniele Bagnolego dojdzie jeszcze Paweł Abramow, wróci libero Aleksiej Werbow, a kontuzje, których doznali w Cordobie wyleczą Taras Chtiej i Jurij Bierieżko.
Serbowie mieli szansę wygrać pierwszego seta i wtedy być może mecz ułożyłby się inaczej. Przegrali go jednak na przewagi (24:26), później stracili koncentrację i nie mieli już szans zatrzymać rozpędzonych Rosjan, którzy grali na światowym poziomie.
Brazylia też pokazała klasę choć pierwszy set w meczu z Kubą nie zapowiadał pomyślnego rozstrzygnięcia. - Graliśmy źle, robiliśmy błąd za błędem - mówi najlepszy zawodnik tego spotkania, Dante Amaral (16 punktów). - W pierwszym secie popełniliśmy 12 niewymuszonych błędów, na szczęście później było już znacznie lepiej - doda trener Bernardo Rezende. Zdaniem Dantego był to najlepszy mecz canarinhos w tym turnieju. - Teraz w finale z Rosją chcemy udowodnić, że wciąż jesteśmy najlepsi na świecie -powiedział Brazylijczyk.
Robertlandy Simon, znakomity środkowy i kapitan reprezentacji Kuby przyznał, że rywal był lepszy i wygrał zasłużenie. Trener kubańskiej drużyny Orlando Samuels uważa, że Brazylia była tego dnia wspaniała, a jego siatkarze swoim zwyczajem popełniali zbyt dużo prostych błędów. - A tak wygrać się nie da. Brazylijczycy mają bardzo dobrą obronę - skomentował.
W finale trudno wskazać faworyta. Za zespołem Rezende przemawia historia (to będzie 11 finał LŚ z udziałem canarinhos) i styl w jakim rozstrzyga na swoją korzyść najtrudniejsze mecze. Rosja to potęga serwisu, bloku i ataku. W finale zabraknie jednak kontuzjowanego Chtieja i Bierieżki więc może być problem.