Portorykańczycy chcą wygrać choć jeden mecz w Lidze Światowej. W piątek bili się punkt za punkt przez dwa sety, ale przegrali. Drugie spotkanie z Polakami było więc dla nich jedną z ostatnich szans na realizację tych marzeń, ale też im się nie udało.
Andrea Anastasi, włoski trener polskich siatkarzy, z jednego może być zadowolony. Ma zmienników, którzy nie zawodzą. Kiedy Zbigniew Bartman i Michał Kubiak spisywali się gorzej, wpuścił na boisko Jakuba Jarosza i Michała Ruciaka, którzy zmienili obraz gry w drugim meczu. Zaczęli serwować tak, że rywale mieli kłopoty z przyjęciem zagrywek.
Te zmiany to dowód, że Włoch umie podejmować decyzję. A przecież Anastasi ma jeszcze w odwodzie Michała Bąkiewicza, który jest kapitanem tej drużyny. Mistrz Europy z Izmiru to zawodnik zadaniowy, tak samo jak rozgrywający Paweł Woicki. Wchodzi na zagrywkę i wzmocnienie przyjęcia.
– Drugi set wyraźnie nam się nie układał, potrzebne więc były ostre słowa i zmiany. Najbardziej cieszy mnie to, że zawodnicy prawidłowo reagowali na moje żądania. Musimy też pamiętać, że to młody zespół, więc wzloty i upadki to rzecz normalna – tłumaczył uśmiechnięty już Anastasi. A zapytany, jak będzie z Brazylią (mecze w środę i czwartek w Katowicach), odpowiedział krótko: spróbujemy wygrać.
Przy okazji Anastasi rozwiał też nadzieje tych, którzy liczą na szybki powrót Piotra Gruszki. – Piotrek jest znakomitym zawodnikiem, wraca do formy po kontuzji, ale jeszcze jest słabszy od kolegów. A ja nie chcę zepsuć tej drużyny.