Decydujący o losach tego barażowego spotkania był trzeci set.
W pierwszym Czesi popełnili kilka błędów w decydującej fazie i przegrali 23:25. W drugim odwrotnie, było już 21:18 dla naszego zespołu, ale to rywale rozstrzygnęli go na swoją korzyść. To był set, w którym wreszcie właściwy rytm odnalazł mierzący 205 cm Jan Stokr, as atutowy czeskiej drużyny, kolega klubowy polskiego rozgrywającego Łukasza Żygadły w najlepszym zespole na świecie Volleyu Trentino. Doskonale zna go też Andrea Anastasi, włoski trener polskich siatkarzy.
– Wiedziałem, że wcześniej czy później zacznie popełniać błędy. Lukas Tichacek większość piłek kierował przecież do niego. Prosiłem swoich zawodników o cierpliwość, bo wiedziałem, że to nie może wiecznie trwać – mówił „Rz" już po meczu Anastasi.
W drugim secie Stokr miał 79 procent skuteczności, a w trzecim, decydującym dla losów tego spotkania, tylko 24 procent. Gasł w oczach i coraz częściej nadziewał się na polski blok.
Polacy przegrywali 9:15, gdy na boisku pojawił się Michał Kubiak, a przy stanie 12:18 wszedł Jakub Jarosz w miejsce Piotra Gruszki. Po błędzie Bartosza Kurka Czesi prowadzili 20:14 i wydawało się, że nic nie odbierze im zwycięstwa. Pogoń naszych siatkarzy była jednak imponująca. Obronili pięć setboli, a za trzecim sami skończyli wygrywając tą partię 31:29.